Kolejorz walczył do końca, ale punkty zdobyli goście. Lech Poznań - Zagłębie Lubin 1:2
W 13. kolejce PKO Ekstraklasy Lech Poznań przegrał na własnym stadionie z Zagłębiem Lubin. Graczom Kolejorza trudno było odmówić ambicji i walki do końca, punkty pojechały jednak na Dolny Śląsk.
Zgodnie z zapowiedziami do kadry meczowej wrócił Tiba, zasiadł jednak na ławce rezerwowych. W meczu nie mógł jednak wystąpić Jevtić, podobnie jak zawieszony za kartki Muhar. W tej sytuacji trener Żuraw postanowił stworzyć linię pomocy z czterech wychowanków, przed którymi operował Amaral, a na szpicy wystąpił oczywiście Gytkjaer. W sumie w wyjściowym składzie Kolejorza oglądaliśmy aż sześciu wychowanków.
Przy Bułgarskiej spotkały się najlepsze ofensywy ligi, spodziewano się więc "fajerwerków". Rzeczywiście, oba zespoły starały się grać szybko, wymieniać sporo podań i szybko przechodzić do ataku, jednak wszystko kończyło się zwykle w okolicach pola karnego rywala.
Sporo działo się za to na trybunach. Kibice z Kotła zaprezentowali oprawę "Pirotechniczny Poznań", okraszoną oczywiście sporą ilością środków rac i innych materiałów, przez co sędzia dwukrotnie musiał przerywać grę ze z względu na gęsty dym. Wywieszono również transparent atakujący Krzysztofa "Grabaża" Grabowskiego, wokalistę Pidżamy Porno.
Przy golu dla Zagłębia prawdopodobnie część lechitów również była bardziej zainteresowana wydarzeniami na trybunach niż boiskiem. Trudno inaczej wytłumaczyć fakt, że Tosik przy rzucie rożnym znalazł się praktycznie niepilnowany przed bramką Kolejorza, choć wokół stało kilku graczy gospodarzy. Piłkarz Miedziowych zdołał jeszcze uprzedzić interweniującego Van der Harta i z metra posłał piłkę do bramki.
Lech miał problem z odpowiedzią na straconego gola. W końcu udało się skonstruować kilka akcji, głównie prawą stroną boiska, po których piłka była zagrywana w pole karne. Ani Amaralowai ani Gytkjaerowi nie udało się jednak posłać futbolówki do siatki. Zagłębie z kolei starało się szanować piłkę i nie podejmować zbędnego ryzyka. Ostatecznie Miedziowi dowieźli do przerwy skromne prowadzenie.
Po zmianie stron poziom meczu nieco spadł. Lech powinien atakować, ale przychodziło mu to z ogromnym trudem. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że niedoświadczeni zawodnicy przegrywali walkę o środek pola, a funkcjonowanie skrzydeł również dalekie było od ideału. Trener Żuraw próbował reagować zmianami, niewiele one jednak dawały.
Podobno nic dwa razy się nie zdarza, ale drugi gol dla Zagłębia znów padł w czasie, gdy w Kotle odpalano właśnie race: świetną piłkę do Bohara zagrał Starzyński, a ten pierwszy dopełnił formalności i w sytuacji sam na sam pokonał Van der Harta.
Oczywiście nie można powiedzieć, że lechici nie próbowali, największe zagrożenie stwarzali jednak po strzałach z dystansu: tak było po uderzeniach Modera czy Tiby, które minimalnie mijały bramkę Hładuna.
W doliczonym czasie gry Lech przycisnął, spychając Zagłębie do obrony. Dało to efekt w postaci bramki Gytkjaer, która padła już w 95. minucie. Chwilę później miejscowi mieli jeszcze rzut wolny, Puchacz posłał piłkę w pole karne, ale żaden z jego kolegów nie zdołał zamknąć akcji, więc futbolówka opuściła plac gry, a sędzia zakończył spotkanie.
Lech od początku sezonu jest jak kameleon: potrafi zagrać świetnie, zdominować rywala i pewnie wywalczyć 3 punkty, potrafi również zagrać bezbarwnie, stwarzając wrażenie zespołu bezradnego i nie posiadającego pomysłu na sforsowanie obrony przeciwnika. Do tego dochodzą błędy w obronie, które powtórzyły się również w piątkowy wieczór. Efekt był prosty do przewidzenia: Kolejorz przegrał drugi mecz z rzędu, a w najbliższej kolejce czeka go bardzo trudny wyjazd do Szczecina.
Lech Poznań - Zagłębie Lubin 1:2 (0:1)
Składy:
Lech: Van der Hart - Gumny, Satka, Crnomarkković, Puchacz, Jóźwiak, Skrzypczak (Tiba 58"), Moder, Kamiński (Puchacz 80"), Amaral (Marchwiński 58"), Gytkjaer
Rezerwowi: Mleczko, Rogne, Tomczyk, Zhalametdnov, Makuszewski, Cywka, Kostewicz, Tiba, Marchwiński
Zagłębie: Hładun - Czerwiński, Kopacz, Guldan, Oko (Poręba 52"), Tosik, Slisz, Starzyński (Suljić 89"), Żivec, Bohar, Szysz (Szysz 90")
Rezerwowi: Forenc, Dąbrowski, Jończy, Suszyński, Poręba, Tajti, Suljić, Sirk
Bramki: Gytkjaer 90" - Tosik 23", Bohar 67"
Kartki: Moder 63" (żółta), Tosik 90" (żółta),
Sędzia: Jarosław Przybył
Najpopularniejsze komentarze