Psy zaginęły z poznańskiego schroniska. W sprawę ma być zamieszana znana treserka
Zaginione psy miały być dowodami w toczącym się śledztwie.
W połowie lutego poznańskie schronisko dla zwierząt poinformowało w mediach społecznościowych o zaginięciu dwóch psów, które mieszkały na terenie kompleksu. Kolejnego dnia podano więcej szczegółów. Jak informowali pracownicy, dotychczasowa właścicielka zwierząt za zgodą policji (psy odebrano w trakcie policyjnej interwencji) odwiedzała czworonogi, wyprowadzała je na spacery i dostarczała im karmę. Dodali, że do zaginięcia zwierząt doszło podczas spaceru, który bez zgody pracowników odbył się poza terenem schroniska. Dotychczasowa właścicielka twierdziła, że psy jej uciekły.
Do sprawy wraca Radio Poznań. Jak ustaliła rozgłośnia, psy należały wcześniej do właścicielki szkoły "Mam psa. I co teraz?", o której było głośno w ubiegłym roku. We wrześniu na szkołę spadły oskarżenia o to, że niewłaściwie zajmuje się powierzonymi jej zwierzętami. Chodziło o Golden retrievera Coffiego. Jego historię opisywaliśmy TUTAJ. Szkoła broniła się twierdząc, że wszystko odbywało się tak jak należy.
To właśnie właścicielka szkoły wyprowadzała psy przebywające w schronisku na spacer i to jej miały uciec. Policjanci zajmują się tą sprawą. Fundacja Mondo Cane w rozmowie z Radiem Poznań przypomina, że psy były dowodami rzeczowymi w sprawie przeciwko kobiecie. Jesienią z terenu szkoły zabrano 15 psów podczas interwencji. Według fundacji, zwierzęta były trzymane w niewłaściwych warunkach. Kobiecie nie postawiono zarzutów - biegły musi stwierdzić, czy doszło do znęcania się. Obecnie jest ona świadkiem w sprawie.