Poznańska szkoła dla psów maltretowała czworonoga? Szkoła jest innego zdania
Sprawę nagłośniła właścicielka, ale do zarzutów odniosła się już szkoła, w której przebywał pies.
Historia dotyczy psa rasy Golden retriever, które z natury są bardzo przyjazne. Zdarza się jednak, że i przedstawiciele tej rasy mają problemy behawioralne. - Coffie przez 10 dni siedział zamknięty w tej budzie. Przez cały ten czas miał na pysku kaganiec, dwie porządnie zaciśnięte obroże, szelki i coś, czego zupełnie nie widać - niewiele grubszy od żyłki dławik, który tak wbił się w skórę, że po odcięciu trzeba go było odrywać, do dławika i szelek przypięte były dwie smycze. Coffie wyprowadzany był w ten sposób dwa razy dziennie na krótkie spacero-treningi, na których mógł napić się wody i załatwić potrzeby fizjologiczne - opisała w mediach społecznościowych fundacja Duch Leona. - Przez ten czas pies nie jadł, ponieważ "nie chciał podejmować" jedzenia, w sposób w jaki życzyli sobie trenerzy. Ósmego dnia żuchwa Coffiego utknęła w szparach kagańca i tak została do momentu przyjazdu właścicielki 10 dnia pobytu w tym miejscu. Oznacza to, że przez ten czas pies również nie pił, bo zwyczajnie nie miał jak. Wczoraj wieczorem Coffie dotarł do Ducha. Udało nam się zdjąć z niego wszystko, co miał na sobie, mógł się wreszcie swobodnie napić, je normalne posiłki z miski. Dziś rano byliśmy na spacerze, poznał też kilka psów z którymi biegał. Zrobimy wszystko, żeby Coffie znowu zaufał człowiekowi. Chcę tylko powiedzieć, że to kolejny zgnojony i upodlony do granic pies, który trafił do nas z tej pseudo szkoły i pseudo fundacji - dodała.
W tej sprawie pisało do nas sporo Czytelników twierdząc, że szkoła dla psów, z której zabrano Coffiego, maltretuje zwierzęta. Szkoła "Mam psa. I co teraz?" odniosła się do zarzutów fundacji i odpiera atak. - Informacje w treści posta przedstawionego przez Fundację "Duch Leona" są przerysowane i niezgodne z rzeczywistością - twierdzą pracownicy szkoły. - W kwietniu i sierpniu 2023 kontaktowała się z nami pani, która jest właścicielką około 2-letniego agresywnego, straumatyzowanego goldena, który przeszedł wiele szkoleń, ale jego stan był bardzo trudny. Miał problem z dotykiem, agresją, obroną zasobów i zdarzyły mu się pogryzienia. Ze względu na to, według informacji właścicielki, pies był przywiązywany w domu dla bezpieczeństwa domowników. Właścicielka nie mogła zapewnić psu odpowiednich warunków, dlatego chciała znaleźć dla niego nową rodzinę. Uzgodniliśmy, że weźmiemy psa na miesiąc, żeby określić, czy jesteśmy w stanie pomóc i przyjąć go pod opiekę fundacji. Coffee trafił do nas 11.09.2023 i przebywał pod opieką naszej szkoły 10 dni. Właścicielka przywiozła psa w szelkach, smyczy behawioralnej, obroży oraz w kagańcu, który nie pozwalał na swobodne zianie, dlatego zaproponowaliśmy wymianę na bardziej komfortowy - taki, w którym mógł bez przeszkód pić, przyjmować pokarm oraz ziać. Właścicielka oznajmiła, że ona nie jest w stanie tego zrobić, ponieważ boi się psa, gdyż ten wykazuje zachowania agresywne. Zaproponowała wtedy wizytę u weterynarza, aby przeprowadzić sedacje i przygotować Coffeego do pobytu u nas. Orzymała od nas jasne informacje, w jaki sposób będziemy pracować z psem w pierwszych dniach oraz jakie będzie miał u nas warunki (buda oraz kaganiec, dławik i podpięte smycze dla bezpieczeństwa pracowników i samego goldena) i wyraziła na to zgodę. Nie mogliśmy ulokować psa w kojcu ani klatce, ponieważ były one zajęte przez inne fundacyjne psy. Właścicielka nakreśliła sprawę jako bardzo pilną, dlatego zaproponowaliśmy budę - przyznajemy, że błędem było przyjęcie Coffeego na takich warunkach. Byliśmy jednak z właścicielką w stałym kontakcie - wysyłaliśmy informacje oraz filmy - dodają.
- Aby ograniczyć stres, pies wychodził 2 razy dziennie. Mógł wtedy załatwić potrzeby fizjologiczne i oswoić się z otoczeniem - spędzał czas z trenerami na placu, swobodnie obserwując i eksplorując, by nabrać zaufania. Miał też kontakt z innymi psami przez płot. Coffee pił poza budą, ale miał również dostęp do wody z elektrolitami w budzie. Podawaliśmy mu karmę - suchą rozsypywaliśmy na legowisko w budzie, na trawę i do miski, ale też podawaliśmy mokrą karmę w misce. Ze względu na brak zaufania do człowieka oraz agresywne zachowania, Coffee nie był karmiony z ręki, ale zaczął jeść samodzielnie po kilku dniach. Poruszał się nieco sztywno, co również było widoczne na filmikach przesyłanych do właścicielki - tutaj chcemy zaznaczyć, że pies nieustannie był zestresowany i pomimo spacerów oraz pobytów na placu, nie oddał stolca. Zrobił to dopiero w dniu odbioru.
- Obserwowaliśmy psa, jednak po małym progresie był bardzo duży regres i w poniedziałek (18.09.2023) przekazaliśmy właścicielce decyzję, że nie jesteśmy w stanie pomóc Cofeemu i prosimy o jego odebranie. Właścicielka poinformowała nas, że nie ma co zrobić z psem, dlatego zgodziliśmy się, aby został u nas do momentu rozwiązania tej sytuacji. W środę okazało się, że golden uszkodził kaganiec, dlatego niezwłocznie poinformowaliśmy właścicielkę o tej sytuacji z prośbą o jak najszybszy odbiór psa. Ze względu na agresywne zachowanie Coffeego, nie mogliśmy poprawić kagańca, czy wymienić go na nowy. Właścicielka przyjechała w czwartek w towarzystwie innej osoby. Odbierając psa podpisała oświadczenie, że Coffee jest w dobrej kondycji zdrowotnej i nie ma zastrzeżeń dotyczących jego stanu zdrowia w dniu odbioru. W uwagach zmieściliśmy informacje o sztywności ciała oraz niewielkiej utracie masy ciała (waga w dniu przyjęcia: 30,0 kg, waga w dniu odbioru: 29,28 kg). Zapewniamy, że zrobiliśmy co w naszej mocy, by pomóc Coffemu. Jednak widząc, że nasza praca nie przynosi efektów, a po tygodniu pies nadal jest zestresowany, sfrustrowany i nie współpracuje, dla jego dobra podjęliśmy decyzję, iż nie przyjmiemy go na fundację i poprosiliśmy właścicielkę o jego odbiór.
Tymczasem fundacja Duch Leona pokazuje na Facebooku filmik z Coffiem teraz, gdy jest pod opieką fundacji:
Najpopularniejsze komentarze