Reklama

Koniec prokuratorskiego śledztwa w sprawie nielegalnej hodowli w Pyszącej. Biznesmem usłyszał 19 zarzutów

Dwa lata trwało dokładne ustalanie, czym tak naprawdę była hodowla w okolicy Śremu, w której przetrzymano ponad 400 zwierząt.

Policja do nielegalnej hodowli, która oficjalnie była cyrkiem, weszła w połowie 2017 r. Na miejscu nie stwierdzono obecności cyrkowych namiotów, za to metodyczną i zorganizowaną przestrzeń z klatkami dla zwierząt. Od 2009 r. przetrzymywano tam ponad 400 przedstawicieli blisko 90 gatunków. Wiele z nich znajduje się pod ochroną. To nie przeszkadzało Maciejowi M., czyli właścicielowi przybytku, na nielegalne nabywanie, hodowanie i zbywanie poszczególnych okazów. Właśnie tego dotyczą najpoważniejsze z zarzutów, które jeszcze w tym tygodniu zostaną przedstawione przed sądem.

TEJ! Zasługujesz na jesienny relaks. Linea Mare***** nad morzem to idealne miejsce na wypoczynek wśród sosnowych lasów. Odkryj spokój i komfort w wyjątkowym otoczeniu.
REKLAMA


Zdaniem prokuratury zwierzęta były przechowywane w warunkach zagrażających ich życiu i zdrowiu. Zdarzało się też, że uciekały ze swoich klatek, czy w ogóle z terenu "cyrku" i biegały po okolicy. Tak było m.in. w przypadku pawianów, jednak w nielegalnej hodowli przechowywane były o wiele bardziej groźne gatunki zwierząt, jak np. tygrysy, lamparty i pumy.

Poznański oddział Gazety Wyborczej pisze o biznesowej stronie przedsięwzięcia. Jak ustaliła prokuratura, byłą ona dobrze zorganizowanym interesem, a Maciej M. dbał o zacieranie śladów. Na umowach nie umieszczano np. dokładnych kwot, tylko adnotację, że zapłacono "ustaloną cenę". Pieniądze były przekazywano z ręki do ręki, a negocjacje - prowadzone tylko ustnie, nigdy na piśmie.

Do zakończonego już śledztwa i jego efektów odniósł się sam Maciej M., za pośrednictwem wynajętej firmy PR-owej, która przeprowadziła z nim wywiad i rozesłała po mediach. Biznesmen z Pyszącej złorzeczy w nim na prokuraturę, która miała zrujnować jego dorobek życia, a także z dużymi pretensjami odnosi się do sposobu prowadzenia przez nią śledztwa. - Otóż okazało się, że swoją opinię w temacie moich zwierząt oparła na przekazach "biegłego" - członka jednego ze stowarzyszeń obrońców zwierząt, który ws wojej ekspertyzie popisał się wyjątkową wyobraźnią i kreatywnością. To było do tego stopnia imponujące, że zastanawiałem się nawet, czy nie jest on pod wpływem jakichś środków psychotropowych. Snuł bowiem wizje o charakterze science fiction - wnioski jakie wyciągał na podstawie analizy dokumentów były naprawdę imponujące. Uznanie takiej osoby za eksperta to groteska - grzmi Maciej M.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

Problemy na Ławicy przez pogodę
9℃
1℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
10 km
Stan powietrza
PM2.5
36.40 μg/m3
Umiarkowany
Zobacz pogodę na jutro