Pracownik apteki wydał zły lek. Starsza kobieta zmarła
Do tragicznej w skutkach pomyłki doszło w jednej z aptek na terenie Jarocina. Pracownik apteki wydał lek o dziesięciokrotnie większej dawce niż zapisany przez lekarza.
Choć do tragicznej pomyłki doszło w listopadzie, to dopiero w czwartek sprawę nagłośniło radio TOK FM. Z relacji rozgłośni wynika, że 9 listopada w jednej z aptek na terenie Jarocina pojawiła się rodzina chorej kobiety z receptą na morfinę sprzedawaną pod handlową nazwą MST Continus. Rodzina lek odebrała dzień później -Wtedy dochodzi do pomyłki. Osoba do tego nieuprawniona wydaje lek narkotyczny w niewłaściwej dawce. Dziesięciokrotnie większej - potwierdza w rozmowie z radiemWojewódzki Inspektor Farmaceutyczny Grzegorz Pakulski.
Kilka dni po tym zdarzeniu apteka została zamknięta, a jej właściciel przesłał do poznańskiego inspektoratu informację o incydencie. Z pisma dowiadujemy się, że zatrudniona w aptece technik farmacji przekroczyła swoje uprawnienia wydając lek zawierający morfinę oraz popełniła błąd dotyczący dawki leku. Dodatkowo kobieta zalogowała się do systemu używając loginu oraz hasła kierowniczki apteki. Właściciel apteki twierdzi również, że błędów dopuściła się kierowniczka, która nie zapewniła obecności w aptece mgr farmacji. Obie kobiety zostały zwolnione dyscyplinarnie 16 listopada.
Lek sprzedano 10 listopada, dopiero trzy dni później kierowniczka odkryła błąd w aptece. W styczniu dziennikarze dotarli do córki kobiety, która zażyła lek. Kobieta była zdziwiona wizytą i nie miała pojęcia o pomyłce -Mama była słaba. Ciężka choroba, chemioterapia. Ale był z nią kontakt. Wszystko koło siebie zrobiła. Sama jadła, potrzebowała tylko pomocy przy zejściu ze schodów. Była sobota, kiedy leki wykupiliśmy, wzięła dawkę wieczorem. Następnego dnia mama gorzej się poczuła, ale jeszcze te leki wzięła. W południe już nastąpił brak kontaktu. W sumie już rano trochę pojawiały się zaniki: co to za dzień? Co to za godzina? Po południu pojechaliśmy na pogotowie, bo mama nie jadła, nie piła, odmówiła zażycia leków. Tak to się skończyło. Dostała kroplówkę, następnego dnia zmarła - relacjonuje pani Katarzyna w rozmowie z dziennikarzami TOK FM.
To jednak nie koniec historii. Okazuje się, że 13 listopada w miejscowości, w której mieszkała starsza kobieta pojawiła się technik farmacji i rozpytywała sąsiadów o zdrowie kobiety, ale do drzwi pacjentki nie zapukała. Dopiero kilka dni po pogrzebie w domu pojawiła się była już kierowniczka apteki -Wytłumaczyli mi, że recepta była niezgodna, że mamy PESEL był pomylony. Po czym zabrali ten lek, tłumacząc, że to jest silny lek narkotyczny, a w domu są dzieci. Mówili, że wezmą go do utylizacji - opowiada pani Katarzyna. O błędzie nikt nie poinformował.
Kontrowersje budzi zachowanie organów ścigania. Wojewódzki Inspektorat Farmaceutyczny poinformował prokuraturę o zdarzeniu 27 listopada. Od tej pory nikt nie kontaktował się z rodziną kobiety. Prokuratura przekazała sprawę policjantom, ale ci badają zajście, do którego doszło w aptece -Chodzi tutaj o sprzedaż leku przez osobę nieposiadającą do tego uprawnień - mówi Agnieszka Zaworska z miejscowej policji.
Najpopularniejsze komentarze