Protest przed Urzędem Miasta: związkowcy walczą o podwyżki
Pracownicy samorządowych zakładów i jednostek budżetowych oraz instytucji kultury nie poddają się w walce o podniesienie zarobków.
W poniedziałek odwiedzili Urząd Miasta, by wręczyć prezydentowi pismo, w którym zwracają uwagę, że rok temu między związkowcami i prezydentem doszło do ustnej umowy, na mocy której pracownicy mieli otrzymać podwyżki w wysokości średnio 700 złotych do końca bieżącej kadencji samorządowej. Dziś taka perspektywa jest mało realna, bo do realizacji umowy brakuje około 300 złotych na pracownika. W rok trudno będzie o taką podwyżkę.
Już w poniedziałek władze Poznania tłumaczyły, że na tak dużą podwyżkę nie ma pieniędzy w budżecie. W czwartek w Urzędzie odbywa się sesja budżetowa. Stąd ponowna obecność protestujących w tym miejscu. Zapowiadają, że nie poddadzą się w walce o dodatkowe pieniądze. Do protestujących wyszedł Jacek Jaśkowiak. Zapowiedział, że odpowiedź na pismo protestujących będzie gotowa jeszcze w czwartek.
Prezydent Poznania odniósł się do sprawy na Facebooku. - Bez problemu spojrzałem dziś w oczy protestującym z NSZZ Solidarność, którzy dziś na sesji budżetowej wywierają presję na mnie i Radnych. Po objęciu funkcji nie czekałem na żądania, sam zdecydowałem o rocznych podwyżkach, bo aż przez cztery lata z rzędu ich nie było. Obiecałem starania o wyższe pensje i dotrzymuję słowa w ramach możliwości budżetu, który nie jest w stanie sprostać oczekiwaniom. Teraz dodatkowo podnosimy płace pracownikom kultury i pomocy społecznej, czyli tym zarabiającym najmniej. Zawnioskowaliśmy do minister Zalewskiej o zwrot 17 milionów złotych jako rekompensatę za koszty "reformy" oświaty. Po otrzymaniu tych pieniędzy, zawnioskuję, by przeznaczyć je na podwyżki - napisał.