10 miesięcy więzienia za zakopywania półżywych szczeniaków w szklarni
W piątek w poznańskim Sądzie Rejonowym rozpoczął się proces 34-letniej Joanny G. i 61-letniego Zygmunta S., na których posesji odkryto "cmentarzysko" zwierząt. Ogłoszono wyrok.
Zarówno kobieta, jak i mężczyzna, nie pojawili się w piątek w sądzie. - Oskarżona Joanna G. ma postawiony zarzut zabicia co najmniej 4 szczeniąt w nieustalonym czasie do 25 marca 2017 roku poprzez topienie ich, a następnie zakopywanie na terenie przydomowej szklarni, gdzie działając ze szczególnym okrucieństwem uśmiercała szczenięta, które przeżyły topienie poprzez rozczłonkowanie ich szpadlem - mówi Mateusz Łątkowski, który reprezentuje fundację Mondo Cane w tej sprawie.
61-latkowi zarzuca się natomiast znęcanie się nad 4 psami, których był prawnym właścicielem. - Utrzymywał je w stanie rażącego zaniedbania i zaniechał leczenia, co doprowadziło do powstania chorób przewlekłych skóry o podłożu grzybiczym i bakteryjnym lub pasożytniczym - dodaje. - Doprowadził je do stanu skrajnego wygłodzenia i zagrożenia ich zdrowia i życia.
Sąd wydał w piątek wyrok w tej sprawie. Kobietę skazano na 10 miesięcy bezwzględnego więzienia, 10 lat zakazu trzymania zwierząt oraz 3000 złotych nawiązki na rzecz fundacji Mondo Cane. Mężczyzna ma trafić do więzienia na 3 miesiące, również ma zakaz trzymania zwierząt przez 10 lat i ma wpłacić fundacji 5000 złotych. Wyrok nie jest prawomocny. Pełnomocnik fundacji zapowiada, że będzie walczyć o surowszy wyrok. Nie wiadomo czy kobieta i mężczyzna będą się odwoływać od decyzji sądu.
O dramacie zwierząt na poznańskiej Starołęce pisaliśmy pod koniec marca. Fundacja Mondo Cane interweniowała wówczas w sprawie psów w fatalnym stanie trzymanych na prywatnej posesji. Odnaleziono tam cztery chore czworonogi, które nigdy nie były u weterynarza. Gdy inspektorzy zorientowali się, że suki wielokrotnie rodziły, zapytali właścicieli posesji o to, co stało się z młodymi. Odpowiedź była zaskakująca - szczeniaki "utylizowano" topiąc je w wannie. Gdy mimo topienia szczeniaki i kocięta (zabijano też młode koty) się ruszały, półżywe trafiały do dołu w szklarni, przysypywano je ziemią i uderzano w nie łopatą. W tej samej szklarni kobieta uprawiała pomidory i sałatę oraz... zakopywała odchody zwierząt.
Cztery psy zostały zabrane z posesji już w marcu. Poddano je leczeniu. Kobiecie grozi do 3 lat więzienia, a mężczyźnie do 2 lat więzienia.