Klęska w Białymstoku
Tak zakończył się dla lechitów dramatyczny mecz z Jagiellonią. Kolejorz uległ gospodarzom 2:4.
Przed meczem wszyscy zgodnym chórem, zarówno trener, jak i zawodnicy, mówili, że mecz będzie ciężki, ale aby utrzymać kontakt z czołówką, trzeba to spotkanie wygrać. "Podchodzimy do rywala z szacunkiem, ale się go nie boimy " - przekonywał Kotorowski. Niestety, boisko brutalnie obnażyło braki poznańskiej "Lokomotywy".
Od pierwszego gwizdka mecz stał na wysokim poziomie, kibice zebrani na stadionie Jagiellonii oglądali szybkie i sprawnie konstruowane akcje. Od początku przewagę mieli jednak gospodarze i to oni w 21. minucie objęli prowadzenie po strzale Jacka Markiewcza z rzutu wolnego. Lechici jeszcze na dobre nie otrząsnęli się ze starty gola, gdy Kwiek w 27. minucie podwyższył na 2:0. Po pół godzinie spotkania piłkarze Lecha mieliw swym "dorobku"jedynie dwie żółte kartki - upomniani przez arbitra zostali Ivan Djurdjevic oraz Marcin Zając. W 33. minucie trener Smuda dokonał pierwszej zmiany - za Tanevskiego wszedł Jakub Wilk. Od tego momentu obraz gra Kolejorza uległ zmianie - poznaniacy zaczęli groźniej atakować. Kolejny stały fragment gry i z rzutu rożnego, po dośrodkowaniu Djurdjevica, piłkę do bramki Banaszyńskiego posyła... Dzienis. Początkowo gola zapisano na konto Marcina Kikuta, telewizyjne powtórki rozwiewają jednakwszelkie wątpliwości - to piłkarz gospodarzy skierował plecami futbolówkę do własnej bramki. Cztery minuty po tej kontrowersyjnej sytuacji Lech doprowadza do wyrównania. Marcin Zając podał do Piotra Reissa, a ten z kolei oddał piłkę Rengifo. Peruwiańczyk nie zmarnował doskonałej okazji i do sztani oba zespołyschodziły przy remisowym wyniku.
Druga połowa meczu to dwie groźne akcje każdej z drużyn po uderzeniach z rzutów wolnych. W 66. minucie doskonałą szansę zmarnował Marcin Zając - strzelił nad poprzeczką. Na kwadrans przed końcem meczu Quinterosa zmienił Pitry. Sześćdziesiąt sekund później gospodarze po raz kolejny objęli prowadzenie, po tym jak piłkę do własnej siatki skierował Marcin Kikut. Do końca meczu pozostało niewiele czasu, a "Niebiesko-biali" zamiast atakować, stracili kolejną bramkę. Ponownie bohaterem okazał się Dzienis, który pięknym lobem z ponad 30 metrów pokonałźle ustawionego"Kotora". Trzynasta kolejka spotkań Orange Ekstraklasy okazała się dla piłkarzy znad Warty niezwykle pechowa. Z Białegostoku poznaniacy wyjechali bez punktu i z bagażem aż czterech goli.
Piłkarzom Smudy nie pomógł nawet doping 1200 kibiców, którzy przemierzylipół Polski, by wspierać swoją drużynę w złych momentach. Czy ostatnio nie jest ichjednak zbyt wiele? Czy z takich wyników i piątego miejsca w tabeli mogą być zadowoleni fani z Bułgarskiej?
Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 4:2 (2:2)
Bramki: Markiewicz 21', Kwiek 27', Kikut 74' (sam.), Dzienis 88' -Dzienis 38' (sam.), Rengifo 42'
Sędziował: Jacek Granat (Mazowiecki ZPN)
Widzów: 11.000
Żółte kartki: Markiewicz, Dzienis(Jagiellonia) - Djurdević, Zając, Kikut (Lech)
Jagiellonia: Banaszyński - Nawotczyński, Kałużny, Rodnei, Wasiluk, Dzienis, Markiewicz, Kwiek (Falkowski 83'), Jarecki (Niedziela 71'), Gevorgyan, Sotirović (Sobociński 35')
Lech: Kotorowski - Kikut, Tanevski (Wilk 33'), Kucharski, Djurdević, Zając (Kononowicz 90'), Murawski, Quinteros (Pitry 72'), Injac, Reiss, Rengifo