Proces Adama Z.: we wtorek zeznawali kolejni świadkowie
We wtorek odbyła się kolejna rozprawa w sprawie Adama Z. Przed sądem zeznawali znajomi oskarżonego o zabójstwo Ewy T. mężczyzny.
Zeznania samego Dominika M. sprzed paru tygodni przyniosły przełom w sprawie. Wynikało z nich, że w noc zaginięcia Ewy Tylman Adam Z. dzwonił do swojego chłopaka, mówił, że się zgubił i prosił o pomoc.
To po tych zeznaniach sąd poinformował, że w grę wchodzi zmiana kwalifikacji czynu, o który oskarżony jest Adam Z.: z zabójstwa z tzw. zamiarem ewentualnym na nieudzielenie pomocy.
Dziś brat Dominika M., choć zaznaczył na wstępie, że "wiadomo jest mu niewiele", to potwierdził tę wersję przed sądem: - Brat mówił, że Adam dzwoniąc do niego był pijany i nie wiedział, jak trafić do domu. Dopiero w poniedziałek dowiedziałem się, że Adam i jego znajomi nie mogą znaleźć koleżanki, która wtedy była z nimi na imprezie.
Filip M. mówił też, jak policjanci traktowali jego brata krótko po zaginięciu Ewy Tylman.
Wspominał, jak raz późnym wieczorem zabrali Dominika M. na przesłuchanie na komendę. - Po około godzinie Dominik wrócił do domu w stanie, w jakim nigdy wcześniej go nie widziałem - relacjonował Filip M. - Płakał, był roztrzęsiony, wydusił z siebie tylko tyle, że go źle traktowali.
Grozili, że będzie aresztowany za składanie fałszywych zeznań. Stosowali przemoc psychiczną. Pytali go, czy wie, co z takimi ciotami dzieje się w więzieniu.
Świadek mówił też o telefonach, jakie jego brat odbierał od Piotra Tylmana, brata zaginionej Ewy.
To było w pierwszych dniach po zaginięciu dziewczyny. Ponoć Piotr Tylman sugerował, że Adam Z. jest niewinny, i że "ta sprawa to coś grubszego niż się wydaje".
--
Kolejnym świadkiem był dziś 23-letni Mateusz Sz., który przedstawił się jako przyjaciel Adama Z.
O zaginięciu Ewy Tylman dowiedział się - jak zeznał - dzień po imprezie od samego Adama. - Napisał mi SMS, że na imprezie upił się tak, że nie pamięta, co się stało, a jego koleżanka Ewa nie przyszła do pracy - wspominał Mateusz Sz.
Jeszcze tego samego dnia - na prośbę kierowniczki sklepu, w którym pracował Adam Z. - Spotkał się z Adamem i spędził z nim kilka godzin: - Adam był roztrzęsiony, załamany tą całą sytuacją, że koleżanka, z którą wracał z imprezy, nie dotarła do domu.
Przyjaciel Adama Z. podkreślał jednak, że nie rozmawiał z nim wtedy o wydarzeniach z poprzedniej nocy i nie wypytywał o szczegóły, bo nie chciał dodatkowo pogarszać jego stanu.
Pełnomocnik rodziny Tylmanów Mariusz Paplaczyk cytował na sali sądowej SMS-y, które Adam Z. wysyłał do Mateusza Sz. Z ich treści wynikało, że Adam Z. faktycznie nie pamięta, co wydarzyło się feralnej nocy, dodawał też m.in. "czuję się winny", "boję się, że nie żyje", "czuję się najgorzej, jak tylko można".
Najpopularniejsze komentarze