Zastrzelił rowerzystę podczas polowania. Stanie przed sądem
Jesienią ubiegłego roku pod Mirkowicami w powiecie wągrowieckim znaleziono rannego rowerzystę. Mężczyzny nie udało się uratować. Okazało się, że zginął w wyniku postrzelenia. W czwartek przed sądem stanie myśliwy, który do niego strzelił.
O sprawie pisaliśmy już w październiku, gdy na drodze znaleziono rannego rowerzystę. Zmarł podczas transportu do szpitala. Początkowo sądzono, że został potrącony przez samochód, ale na jego ciele znaleziono ranę postrzałową. Szybko okazało się, że tego dnia w okolicy odbywało się polowanie i udało się dotrzeć do myśliwego, z którego broni oddano strzał. Początkowo jednak sądzono, że rowerzysta został postrzelony kulą, która najpierw... przebiła sarnę, a następnie przeleciała jeszcze wiele metrów między drzewami i nad polem. Miał to więc być rykoszet.
Głos Wielkopolski dotarł do informacji, z której wynika, że nie może tu być mowy o rykoszecie. Młody myśliwy miał złamać zasady i oddać kilka strzałów do nierozpoznanego celu. Choć 21-latek nie jest już członkiem Polskiego Związku Łowieckiego, w czwartek ma stanąć przed łowieckim sądem. Sąd może go dyscyplinarnie wydalić ze związku, a wtedy mężczyzna, który już dobrowolnie zrezygnował z członkostwa, nie będzie mógł powrócić do związku, a także straci uprawnienia. 21-latkowi zarzuca się nie tylko to, że strzelał do nierozpoznanego celu. Podczas feralnego polowania miał prawo odstrzelić jedno koźlę, co uczynił. Ale zamiast zakończyć na tym polowanie - kontynuował je.
Równocześnie sprawą zajmuje się prokuratura, która postawiła myśliwemu zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci, za co grozi mu 5 lat więzienia.