Ewa Tylman to nie pierwsza zaginiona, której zwłoki odnaleziono w Warcie
W minionych miesiącach Poznań żył sprawą zaginięcia Ewy Tylman. Ostatecznie zwłoki młodej kobiety odnaleziono w Warcie na wysokości Czerwonaka. To jednak nie pierwsza historia zaginięcia, która zakończyła się odnalezieniem zwłok w Warcie. Podobną historią Poznań żył w 1957 roku.
We wrześniu 1957 roku ówczesna milicja została postawiona na nogi sprawą zaginięcia siedmioletniej Basi Kozak. Dziewczynka nie dotarła do domu po skończonych lekcjach. Po kilku godzinach oczekiwania Wanda Kozak - matka dziewczynki - postanowiła zgłosić zaginięcie córki. W czasie nieobecności matki, do mieszkania rodziny Kozaków zadzwonił obcy mężczyzna, który chciał rozmawiać z Wandą Kozak o córce. Kiedy usłyszał, że kobieta poszła na komisariat, zapowiedział, że zadzwoni ponownie o 17. Nie zrobił tego.
Milicja rozpoczęła poszukiwania i jeszcze tego samego wieczora dotarła do koleżanek zaginionej Basi, które zeznały, że po szkole podszedł do nich obcy mężczyzna i poinformował Basię, że mama jest u cioci Jadzi, bo Januszek zachorował i Basia ma iść z mężczyzną do mieszkania cioci.Dziewczynka uwierzyła mężczyźnie, bo dobrze znała wspominaną rodzinę. Niestety nie dotarła do krewnych.
Przełom nastąpił dwa dni później, kiedy dwójka chłopców bawiących się nieopodal brzegu Warty, zauważyła wystający z wody tornister. Próba wydobycia tornistra zakończyła się odkryciem ciała dziewczynki. Milicja ustaliła, że ciało należy do zaginionej Basi, a śmierć nastąpiła na skutek utonięcia, choć głowa dziewczynki nosiła też ślady uderzeń.
Milicjanci od początku podejrzewali, że osoba odpowiedzialna za śmierć dziewczynki zna dobrze jej rodzinę. Sprawdzono wiele wersji, a ostatecznie śledztwo doprowadziło milicjantów do brata cioci Jadwigi. Mężczyzna został aresztowany 4 grudnia 1957 roku. Zdzisław Z. już podczas pierwszego przesłuchania przyznał się do porwania. Przyznał, że potrzebował pieniędzy i chciał wymusić od bogatej rodziny okup. Po porwaniu dziewczynki zaprowadził ją nad Wartę, związał i zakneblował, a następnie poszedł zadzwonić do rodziców dziewczynki. Kiedy usłyszał, że matka zgłosiła zaginięcie małej Basi, postanowił uwolnić porwaną. Po powrocie nad rzekę okazało się, że dziewczynka nie daje oznak życia. W rzeczywistości dziewczynka jedynie straciła przytomność, ale porywacz spanikował i wrzucił ją do wody.
Sąd uznał Zdzisława Z. winnym porwania i zabójstwa. Mężczyzna został skazany na karę śmierci, którą wykonano.
Artykuł przygotowano na podstawie książki Czarna Wołga. Kryminalna historia PRL, Przemysław Semczuk, Wydawnictwo ZNAK. Nazwiska niektórych bohaterów mogły zostać zmienione przez autora książki.
Najpopularniejsze komentarze