Łazarz: miała być miejska kanapa, ale... ktoś ją ukradł
Podczas sylwestrowej nocy na Łazarzu, konkretnie u zbiegu ulic Małeckiego, Granicznej i Łukaszewicza, zorganizowano "sąsiedzkiego Sylwestra". By skończyć z niechlubną tradycją palenia mebli na Małeckiego w Sylwestra, ustawiono tu instalację przypominającą kanapę, a następnie ją podpalono. Pomysłodawcy chcieli, by kanapa służyła teraz jako mebel miejski, ale ktoś ją ukradł.
- Nawiązując do (nie)chlubnych lokalnych zwyczajów chcemy trochę rozładować atmosferę i proponujemy Wam aby powitać Nowy Rok w towarzystwie: kiełbasy z grilla wraz z bułką i ogórkiem (opcja vege też się znajdzie ;), muzyki i tańców na skwerze, sąsiadów, znajomych i nieznajomych (...). O samej północy atrakcja specjalna - w sposób nieszkodliwy dla Waszych płuc oraz pobliskich domostw odpalimy artystyczną kanapę - tak zachęcali do udziału w "sąsiedzkim Sylwestrze" organizatorzy wydarzenia m.in. z Otwartej Strefy Kultury i Rady Osiedla Św. Łazarz.
Impreza odbyła się na skwerze u zbiegu ulic Małeckiego, Granicznej i Łukaszewicza. Sylwester się udał, ale kanapa... zniknęła. - Ta ławka to była taka symboliczna kanapa, którą podpaliliśmy wspólnie z mieszkańcami, by rozładować stres i tą negatywną historię związaną z paleniem kanap na Małeckiego podczas Sylwestra - mówi Łukasz Trusewicz z Otwartej Strefy Kultury. - To był metalowy stelaż owinięty szmatami. Po podpaleniu instalacja była cała w sadzy. Chcieliśmy ją dokończyć tak, by służyła jako miejska kanapa. Niestety nie zdążyliśmy jej naprawić, bo ktoś ją "zwinął" - dodaje.
Nie wiadomo co się stało z instalacją. Po prostu... zniknęła.