Gulczyńska: WIERNE PLEMIĘ
Niewierny Tomasz nie uwierzył, dopóki nie zobaczył. W Poznaniu długo nie zagrzałby miejsca. Bo tu za widzeniem wiara nie idzie. Wiara w Wiarę jest ślepa. Wiara w Wiarę Lecha.
Plemienny kodeks zachowań karze kołysać ramionami i nerwowo to zapinać, to odpinać bluzę na umięśnionym torsie. Karze grozić słowem i gestem intruzowi, który pojawi się na naszym skrawku dżungli. Ma bilet? Hola! W dżungli bilety nie obowiązują. W dżungli można porozumiewać się słowem, ale to pośledniejszy język. Preferowana forma kontaktu to kontakt dotykowy.
Na nagraniu ze stadionowego monitoringu widzimy szamotaninę między tubylcami, a obcym, który pojawił się na znaczonym terytorium. Był na tyle bezczelny, że stał w najlepsze i nie reagował na zagęszczający się wokół niego tłum autochtonów. W końcu obcego w białej bluzie zaczęły bronić obce kobiety. Ubrane jeszcze bardziej idiotycznie, bo na czerwono i do tego w wielkich kapeluszach. Tymczasem dress code obowiązywał czarno-szary i ukierunkowany na odmianę dresową. Skandal. Bezczelne niewiasty. Co robi z nimi rozeźlony tubylec? Pluje jednej z nich w twarz. Małpa w czerwonym to przecież kpina, część obcego, jego odnoga, część jego samego. Nie będzie obcy śmiał się nam w twarz, my w jego twarz naplujemy.
W całej sprawie szokować może wszystko i jednocześnie szokować nie powinno nic. Niech podniesie rękę ten, kogo nagranie naprawdę ujawnione przez "Gazetę Wyborczą" wbiło w ziemię. Kto żył w przekonaniu, że klub Lech Poznań współpracuje z grupą grzecznych chłopaków, którym leży na sercu dobro klubu, barwne oprawy, świetna atmosfera na trybunach i zupełnie nic poza tym. Niech wstanie ten, kto niewzruszenie trwał w wierze w krystalicznie czysty charakter szefa tego stowarzyszenia, bohatera ujawnionego nagrania. Ze świecą szukać.
Wystarczy natomiast ogarek, by znaleźć tych, którym niejasno przeczuwana, albo wręcz poparta faktami wiedza na temat ciemniejszej strony działalności tych ludzi nie przeszkadzała. Wejdźmy na stronę internetową firmy cateringowej prowadzonej przez szefa Wiary Lecha. W rubryce "Zaufali nam" znajdziemy po pierwsze Urząd Miasta Poznania. Ruszmy wreszcie głową i obejrzyjmy jeszcze raz nagranie ze stadionowego monitoringu. Sekunda po sekundzie. I zadajmy sobie pytanie: jak to jest, że obsługa stadionu to, co widzimy teraz, miesiące później, widziała na bieżąco. I nie zareagowała. No tak. Plucie w twarz to nie kopanie po głowie. A kopanie po głowie to nie dźganie nożem. Wyrozumiałość można dawkować. A nawet trzeba, jeśli to wyrozumiałość bez granic.
Ujawnione nagranie nie zmieni zupełnie nic. Przekona przekonanych, w nieprzekonanych spotęguje syndrom oblężonej twierdzy. Ci źli od dziś są jeszcze gorsi, a ci, którzy są faktycznie negatywnymi bohaterami tej historii, to prawdziwi herosi, dzielnie znoszący ciosy niesprawiedliwych układów i medialnych koncernów.
Oczyszczający ruch nigdy nie przyjdzie tu z zewnątrz. Musiałby pochodzić ze środka, z wnętrza środowiska. Na to nie ma szans. Tożsamość plemienna wyklucza takie zachowania. W sieci wzajemnych interesów nikomu nie opłaca się psuć tak doskonałej, misternie skonstruowanej zabawki. A że z zewnątrz źle wygląda? Nie podoba się?? Do dżungli i dyskutujcie!
Najpopularniejsze komentarze