Sanepid znalazł karaluchy w poznańskiej piekarni
W jeden z poznańskich piekarni przeprowadzono nocną, niezapowiedzianą kontrolę. Sanepid znalazł karaluchy, naczynia pokryte pleśnią, zawilgocone ściany. To tylko niektóre uchybienia. Właściciel ma trzy miesiące, żeby dostosować zakład do zaleceń Sanepidu.
Kontrolę przeprowadzono w nocy. Piekarnia już na pierwszy rzut oka była w fatalnym stanie. W środku było jeszcze gorzej. Inspektorów powitały karaluchy, które krążyły przez wejściem jak i w środku zakładu. Insekty chodziły wszędzie, nawet po świeżo upieczonym chlebie. Inspektorzy odkryli także inne, niebezpieczne dla zdrowia, uchybienia.
Ściany budynku były zawilgocone, naczynia nie były umyte, na sprzęcie do obróbki ciasta widniała pleśń, pomieszczenia nie miały klimatyzacji. Upieczone produkty nie były odpowiednio przechowywane, ale leżały na ziemi. Sanepid sprawdził także, czy pracownicy posiadają przy sobie książeczki zdrowia. Żaden z pracowników na dyżurze nie miał wówczas odpowiedniego dokumentu.
Decyzją Sanepidu, zakład został zamknięty. Właściciel ma trzy miesiące na dostosowanie się do zaleceń, które wydali inspektorzy. Musi także zapłacić mandat w wysokości kilkuset złotych. Właściciel twierdzi, że uchybienia były aż tak duże, żeby trzeba było zamknąć zakład.