Strzelanina na Śródce. Nawet dożywocie grozi mężczyźnie, który postrzelił policjanta
Ruszył proces.
Do zdarzenia doszło w maju ubiegłego roku. Policjanci zostali wezwani w okolice ronda Śródka, do mężczyzny, który miał zaczepiać kobiety. Jak przekazywano, funkcjonariusze próbowali go wylegitymować, wówczas doszło do awantury. "Podczas interwencji mężczyzna wyjął broń i strzelił do funkcjonariuszy" - mówiła nam zaraz po zdarzeniu, mł. asp. Marta Mróz z poznańskiej policji. "Jeden z policjantów został raniony w rękę i brzuch, musiał trafić do szpitala. Drugi nie ma obrażeń wymagających hospitalizacji. Policjant w odpowiedzi na atak również użył broni. Ranił napastnika w rękę i nogę. Mężczyzna następnie został obezwładniony i trafił do szpitala" - dodała.
W piątek przed sądem Okręgowym w Poznaniu ruszył proces 33-letniego Krzysztofa J. Mężczyzna odpowiada za usiłowanie zabójstwa i czynną napaść na interweniujących funkcjonariuszy, a także posiadanie broni i amunicji bez wymaganego zezwolenia. Nie przyznał się do winy. Podkreśla, że nie miał zamiaru nikogo pozbawić życia, dodaje, że to interwencja policjantów zmusiła go do takiego zachowania. Tłumaczył, że broń czarnoprochową kupił w celach rekreacyjnych
"Sytuacja wyglądała tak, że w momencie, kiedy funkcjonariusz kazał mi się rozebrać w miejscu publicznym, kazał mi zdjąć kurtkę, miałem takie nerwy, że kiedy to mówił straciłem panowanie nad sobą. Poczucie zagrożenie zdominowało mi panowanie nad sobą. Jako taką świadomość tego, co się stało, miałem dopiero gdy leżałem już na ziemi" - mówił cytowany przez PAP. "Pamiętam, że strzeliłem w stronę policjantów. Zrobiłem to, bo poczucie zagrożenia zdominowało mnie. To zagrożenie wynikało z tego, że wcześniej miałem doświadczenia z nadużyciami policji. Miałem parę lat wcześniej sytuację, w której policja, jak później wyjaśnił mi prawnik, bezpodstawnie mnie zatrzymała, przeszukała, zawiozła na komisariat i dokonała przeszukania mieszkania. Od prawnika wiem, że nie miało to podstaw prawnych. Później nie miałem problemów z policją, z założenia unikałem problemów. Nie mam pojęcia co chciałem zrobić strzelając w stronę policjantów, straciłem kontrolę" - dodał.
W piątek przed sądem zeznawała też matka oskarżonego. Zaznaczyła, że jej syn od 5 do 18 roku życia leczył się neurologicznie i psychiatrycznie. Później zaprzestał leczenia i przyjmowania leków, tłumacząc, że "nic mu nie jest, jest już zdrowy". Przyznała też, że wie, iż mężczyzna posiadał broń.
"Wiem, że syn posiadał broń, ale wszystko miało być legalne. Nie mam pojęcia ile syn miał jednostek broni, miał różne, krótkie, długie. Syn się interesował bronią; na pewno miał książkę dotyczącą broni, czytał fachowe czasopisma. Syn chodził na spacery w nocy, wiem, że nosił broń przy sobie, dla obrony przed dzikami, które przychodziły nawet na nasze osiedle. Wiem, że był też jeden incydent, że syn strzelił w powietrze, aby odstraszyć psy. Nie wiem, czy w innych przypadkach używał broni" - mówiła cytowana przez PAP kobieta.
Krzysztof J. nie był wcześniej karany. Grozi mu nawet dożywocie.
Najpopularniejsze komentarze