Ksiądz bez wymaganych zgód wyciął przykościelne dęby, mieszkańcy w szoku. Afera na północy regionu
W Gieczynku na terenie powiatu czarnkowsko-trzcianeckiego.
Lokalne media od kilku dni piszą o awanturze na linii mieszkańcy - ksiądz w niewielkiej miejscowości przy granicy z województwem zachodniopomorskim. W sobotę z przykościelnego terenu wycięto kilka wielkich dębów. Mieszkańcy twierdzą, że proboszcz nie uprzedził ich o planowanej wycince, na którą z całą pewnością by się nie zgodzili.
Sołtys Gieczynka Paweł Aftarczuk w rozmowie z asta24.pl przyznał, że proboszcz nie ma ochoty na rozmowy z parafianami. - Stwierdził, że nie ma nam o czym opowiadać i z czego się tłumaczyć, bo jest to jego teren, jego dęby i robi z tym co chce - powiedział. Około 80-letnie drzewa, a jedno około 150-letnie, zdaniem mieszkańców i leśników były w doskonałej formie. A teraz pocięte konary mają posłużyć duchownemu jako opał.
Z ustaleń asta24.pl wynika, że proboszcz ubiegał się o pozwolenie na wycinkę i w tym celu złożył 19 stycznia dokumenty w urzędzie. Odbyła się jedna wizja lokalna, a kolejną zaplanowano na 15 lutego - tyle tylko, że nie ma już co oglądać, bo drzew już nie ma.
Sprawą zainteresowała się Gazeta Wyborcza, której udało się uzyskać stanowisko proboszcza - Tomasza Stycznia. Jak wyjaśnia w liście do redakcji, postanowił uporządkować parafialną działkę, "żeby chociaż za prąd w świątyni było czym zapłacić". Nie precyzuje jednak o co mu chodzi, ale tłumaczy, że jest to grunt rolny. Proboszcz twierdzi, że w trakcie wizji lokalnej urzędniczka słownie powiedziała mu, że pozwolenie na wycinkę nie jest potrzebne, dlatego przystąpił do działania. "Wówczas nastąpiła wioskowa wrzawa" - dodaje. Dodatkowo ksiądz twierdzi, że uzgadniał sprawę z sołtysem, a ten potwierdza, że rozmowa się odbyła, ale w trakcie domowej kolędy u sołtysa podczas, której ksiądz zapytał czy można jakoś usunąć pień dębu. Sołtys nie przypuszczał jednak, że duchowny będzie przeprowadzać wycinkę. Proboszcz zaznacza, że uwierzył urzędnikowi z Wydziału Ochrony Środowiska na słowo, a ten ma się teraz wszystkiego wypierać.
Za nielegalną wycinkę drzew grozi kara finansowa. Mieszkańcy i burmistrz Wielenia już poinformowali o sprawie policję i Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska.
Najpopularniejsze komentarze