Lekarka zakażona koronawirusem przyjechała do szpitala. Nie zostanie ukarana
Lekarka z Piły zakażona koronawirusem pojechała na badanie do punktu drive-thru zlokalizowanego w szpitalu gdzie pracuje.
Jak już wcześniej informowaliśmy wyjaśnieniem sprawy natychmiast zajął się Sanepid oraz prokuratura. Do sprawy zaraz po zdarzeniu odniósł się Eligiusz Komorowski, starosta pilski. Zakażona lekarka powinna siedzieć w domu i czekać aż okaże się, że jest zdrowa, a tymczasem pojawiła się na terenie Szpitala Specjalistycznego w Pile - napisał na portalu społecznościowym. Nie dość, że przez jednoczesne zatrudnienie w szpitalu i we własnym gabinecie owa osoba doprowadziła dziesiątki, a kto wie czy nie setki pacjentek i personelu do kwarantanny to do tego nie potrafiła poczekać na tzw karetkę wymazową tylko łamiąc wszystkie procedury mając świadomość, że jest nosicielem covid-19 ... przyjechała do szpitala do tzw punktu drive thru - by pobrano jej wymaz. Prawdopodobnie jak wynika z moich ustaleń wymusiła na pielęgniarce epidemiologicznej pobranie wymazu. Ustalamy czy nie wykorzystała tez swojej pozycji i nie "zorganizowała" pobrania także swojemu mężowi - dodał.
Na słowa starosty ostro zareagowali koledzy lekarki, którzy domagali się przeprosin. Ja byłem załamany tym w jaki sposób można taką osobę, a przez to całe środowisko traktować. To zbulwersowało nie tylko lekarzy naszego oddziału, ale również lekarzy całego szpitala - przyznał w rozmowie z portalu asta24.pl Tomasz Bobiński, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w pilskim szpitalu.
Dziś do spawy wraca TVN24.pl. Dziennikarze dowiedzieli się, że lekarka nie zostanie ukarana. Przyjęłam usprawiedliwienie pani doktor, mimo że złamała prawo - powiedziała w rozmowie z portalem Danuta Kmieciak, powiatowa inspektor sanitarna w Pile. Lekarka wsiadła do samochodu na swoim podwórku i podjechała do szpitalnego punktu, gdzie osoba pobierająca wymazy jest w pełni zabezpieczona. Nie popieram takiego zachowania, ale przyjęłam tłumaczenie pani doktor i dyrektora szpitala - tłumaczy i dodaje, że lekarka była zdenerwowana sytuacją, poza tym czuje się dobrze i nie ma objawów - trochę się pospieszyła. Pani była na wymazie 26 maja, a 27 maja miała do niej przyjechać tzw. karetka wymazowa - powiedziała Kmieciak.
Jak dowiedzieli się dziennikarze TVN24.pl lekarka mimo braku objawów nadal jest osobą zakażoną. Mimo tego nie zapłaci 30 tys. zł. grzywny, jaka groziła za złamanie kwarantanny.