Katalizatory wciąż są łakomym kąskiem dla poznańskich złodziei
Czasy pandemii nie oznaczają "urlopów" dla złodziei.
Od lat dość regularnie piszemy na naszych łamach o kradzieżach różnych części samochodowych. W czołówce są radia, kołpaki czy... tablice rejestracyjne, ale w ostatnich tygodniach otrzymaliśmy kilka informacji o znikających katalizatorach.
Pod koniec kwietnia zgłosił się do nas czytelnik z Winograd - katalizator wycięto z jego 20-letniego opla astra. Z kolei we wtorek rano otrzymaliśmy wiadomość od mieszkańca osiedla Orła Białego.
- Złodzieje ukradli katalizator i uciekli w pośpiechu, zostawiając auto na lewarku. O sytuacji poinformował mnie znajomy, który ich dostrzegł i prawdopodobnie spłoszył - relacjonował pan Szymon. Co ciekawe, również w tym przypadku chodziło o astrę wyprodukowaną dwie dekady temu. Niestety, czytelnik nie zdecydował się na zgłoszenie sprawy policji - to błąd, a funkcjonariusze zawsze w podobnych sytuacjach podkreślają, żeby informować ich o przypadkach łamania prawa.
Powodem "popularności" katalizatorów są oczywiście pieniądze. Do ich produkcji używa się metali szlachetnych, a zakłady wyspecjalizowane w odzysku platyny, rodu czy palladu oferują za te części od kilkuset do nawet 1500 złotych.
Zabezpieczenie się przed tego typu kradzieżą jest trudne. W internecie pojawiają się porady mające uchronić przed stratą części, ale żadna metoda - o ile samochód nie stoi np. w zamykanym garażu - nie będzie w stu procentach skuteczna.
Najpopularniejsze komentarze