Spłonął straganik na Rynku Jagiellońskim. Policja ustala przyczyny pożaru
Stragan stanął w płomieniach około 23:00 w środę 21 listopada. Mieszkańcy podejrzewają podpalenie, inni obstawiają zwarcie instalacji elektrycznej.
W wyniku pożaru spłonął doszczętnie najchętniej odwiedzany stragan na Rynku Jagiellońskim, prowadzony przez panią Jolę. Ogień zajął także cześć pobliskiego straganu "u Łysego" i trzech innych, znajdujących się w tym samym sektorze. Uszkodzone zostało także oświetlenie. Ucierpiały również pobliskie pawilony.
Post o tym zdarzeniu na popularnym facebookowym profilu RATAJANKA wywołał ożywioną dyskusję mieszkańców. - Współczuję Pani Joli i Panu Jackowi porządni ludzie, nie zasłużyli sobie na to. Podejrzewam, że to zwykły wybryk chuligański, niestety cierpią inni - napisała Sylwia. Nie wszyscy jednak wierzą w przypadkowe podpalenie. - Czyżby zazdrość?? I tak się będzie u Nich kupować - pisze Ma Nu. - U nich zawsze pyszne różności można dostać więc niestety pewnie masz rację :( obcinałabym ręce za coś takiego - wtóruje jej Ola. Pojawiły się głosy, że pożar jest konsekwencją awarii. - Podobno to było samoczynne zwarcie a nie podpalenie. Jakiś huk w nocy i nagle pożar - twierdzi Szymon.
Jak zwykle w takich sytuacjach pojawiły się głosy pomstujące na ochronę ryneczku i brak monitoringu. - Ja się pytam co tam ochrona robi nocą, chyba śpi, a nie pilnuje - piekli się Marta, z którą w ostrą polemikę weszła Alina: - Ta osoba co pisała o ochronie to chora. Dzięki ochronie i naszym strażakom uratowany rynek.
Spółdzielnia Mieszkaniowa "Osiedle Młodych", do której należy ryneczek, nie dostała jeszcze wyniku ekspertyzy techników, odnośnie przyczyny pożaru. Sprawę bada policja.