Pasażerowie samolotu należącego do LOT-u musieli się zrzucić na naprawę maszyny
Nietypowa sytuacja spotkała ostatnio pasażerów lecących samolotem LOT-u z Pekinu do Warszawy. Samolot był opóźniony o dziesięć godzin ze względu na usterkę. Koszt jej usunięcia musieli ponieść sami pasażerowie.
O nietypowej sytuacji poinformował Newsweek. Z jego relacji wynika, że piloci zauważyli problem z jedną z pomp już w trakcie lądowania w Pekinie. Konieczne okazało się usunięcie usterki przed lotem powrotnym, a to opóźniło wylot o 10 godzin. Takie sytuacje zdarzają się jednak, najdziwniejsze było to, że na opłatę za usunięcie usterki musieli zrzucić się pasażerowie -Najbardziej kuriozalne było, gdy pan Krzysztof, który jest tu flight menadżerem czy jakimś przedstawicielem, zapytał pasażerów, kto ma gotówkę, juany, bo musi zapłacić mechanikom - relacjonuje jeden z pasażerów, którego słowa cytuje Newsweek.
Redakcja tygodnika zwróciła się z prośbą o wyjaśnienia do LOT-u. Przedstawiciele narodowej linii lotniczej początkowo zaprzeczyli, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Ostatecznie rzecznik firmy przyznał, że doszło do takiej sytuacji. Pracownik Boeinga oczekiwał zapłaty w gotówce, choć nie miał prawa tego zrobić, bo firmy rozliczają się bezgotówkowo. Rzecznik LOT-u przyznał jednak, że ich pracownik powinien na wszelki wypadek mieć przy sobie gotówkę i choć docenia inicjatywę pracownika, który nie chciał dopuścić do dalszego opóźnienia samolotu, to jego decyzja była błędem -Nigdy na żadnym etapie nie powinien angażować pasażerów w pozyskiwanie części albo pieniędzy - tłumaczy Adrian Kubicki w rozmowie z tygodnikiem.
Już po wylądowaniu w Warszawie z pasażerami, którzy brali udział w zrzutce spotkał się członek zarządu LOT Maciej Wilk, który przeprosił pasażerów za zamieszanie, zwrócił im pieniądze oraz przekazał bilety na kolejny przelot samolotem LOT.
Najpopularniejsze komentarze