Wielka bójka Romów w CH Posnania: 50 agresywnych mężczyzn uspokoił dopiero widok 11 radiowozów
W sobotę wieczorem w CH Posnania, tuż przed zamknięciem centrum, doszło do kłótni, która przeistoczyła się w regularną bójkę z udziałem ok. 50 Romów.
Wszystko zaczęło się około godz. 22:30, od głośnej wymiany zdań pomiędzy grupami Romów, które z każdą chwilą stawały się bardziej liczne. Według relacji czytelnika, obecnego na miejscu zdarzenia, ochroniarze przybyli na miejsce po upływie około 10 minut. I jak zauważa pan Paweł, było ich nie więcej niż 4. Prócz niewystarczającej liczebności, problemem w reakcji ochrony była także jej bierność. Ochroniarze po prostu przyglądali się jak spirala wzajemnych pretensji pomiędzy Romami nakręca sięz każdą chwilą bardziej. - Kiedy w ruch poszły pięści, ochroniarze wycofali się, a bójka trwała w najlepsze, a w tym wszystkim wychodzący z Galerii klienci, dzieci, osoby starsze którzy najzwyczajniej w świecie byli zszokowani - relacjonuje nam pan Paweł.
- Ochrona widziała, że ta grupa gromadzi się i pracownicy monitoringu widzieli, że istnieje dość duże prawdopodobieństwo zagrożenia, że dojdzie do jakiegoś zdarzenia, dlatego byli przygotowani na to i informując policję, zwrócili się do niej z prośbą o przyjazd w związku z tym zagrożeniem. Kiedy ta sytuacja rozwijała się i było widać, że dochodzi do takich przepychanek, natychmiast zostały wezwane dodatkowe siły policji - wspomina rzecznik Posnanii, Filip Gruszczyński. Dodaje też, że w akcji brała udział także grupa interwencyjna ochrony obiektu, a także jej pracownicy ubrani po cywilnemu, zaznaczając przy tym, że głównym zadaniem ochroniarzy było zapewnienie bezpieczeństwa pozostałym gościom galerii, którzy jeszcze w niej pozostali.
Bójka trwała do 23:00, gdy na miejscu pojawiło się 11 radiowozów policji. Gdy Romowie zobaczyli policję, natychmiast uspokoili się. Jak udało się ustalić, kilkunastu biorących udział w bójce Romów na widok policji uciekło w kierunku osiedla Jagiellońskiego. Do późnych godzin nocnych patrole policji szukały ich po Ratajach.
- Pracownicy ochrony, którzy byli na obiekcie, działali zgodnie z przepisami, czyli próbowali wezwać osoby uczestniczące w tej bójce do wstrzymania się i do zachowania spokoju, kiedy zaczynali się przepychać - podsumowuje działania ochroniarzy Gruszczyński. I niestety, polskie prawo właściwie nie daje możliwości ochroniarzom, by w podobnej sytuacji mogli zrobić coś więcej. - To już są przepisy prawa, które obowiązują wszystkich. Z naszej strony nie doszło do naruszenia dóbr osobistych żadnej z tych osób. Nasi pracownicy działali w takim zakresie, na ile im przepisy prawa pozwalają - komentuje rzecznik centrum handlowego.
W szczytowych momentach w CH Posnania w jednej chwili przebywa kilka tysięcy osób.
Najpopularniejsze komentarze