Św. Marcin: happening w obronie Joanny Jaśkowiak. Kilku uczestników "spisano"
Kilkadziesiąt osób wzięło udział w happeningu na Świętym Marcinie w obronie Joanny Jaśkowiak.
Joanna Jaśkowiak 8 marca 2017 roku w wystąpieniu w ramach Międzynarodowego Strajku Kobiet dotyczącym trudnej sytuacji kobiet i planów związanych z zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej użyła sformułowania "Jestem wkur***na". Żona prezydenta Poznania wezwanie na policję w tej sprawie dostała w grudniu.
We wtorek Jaśkowiak pojawiła się na komisariacie przy ul. Święty Marcin (tymczasowa siedziba ze względu na remont budynku przy Al. Marcinkowskiego). - Jeśli można tak w ogóle powiedzieć, to było bardzo miło i sympatycznie - komentowała rozmowę z policjantami po wyjściu z budynku Joanna Jaśkowiak. - Ponieważ funkcjonariusze otrzymali zawiadomienie, muszą podjąć odpowiednie kroki wyjaśniające. Taka ich praca i trudno mieć do nich zastrzeżenia. Zawiadomienie było anonimowe, przyszło na policję mailem w czerwcu. Później trwały formalności - dodała. - Złożyłam wyjaśnienia, wypierać się nie ma czego, nie wstydzę się tego, co powiedziałam. Będzie prowadzone dalsze postępowanie i trudno mi powiedzieć jaki będzie dalszy ciąg.
Przed budynkiem, w którym Joanna Jaśkowiak rozmawiała z policjantami, zebrało się kilkadziesiąt osób z transparentami, które chciały wyrazić solidarność z kobietą. Na transparentach można było przeczytać m.in. "Też jestem wkur***na" czy "Jesteśmy wkur***ni", a także "Zostawcie Joannę".
6 osób po happeningu zostało wylegitymowanych przez funkcjonariuszy. - Za to, że użyłam na transparencie niecenzuralnego słowa - mówi jedna z uczestniczek happeningu. - Osoby te miały przy sobie tabliczki z wulgarnym napisem, co może być wykroczeniem z artykułu 141 kodeksu wykroczeń. Po wylegitymowaniu tych osób będzie podjęta decyzja o dalszym biegu tej sprawy - wyjaśnia Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Zgodnie z art. 141 kodeksu wykroczeń za używanie nieprzyzwoitych słów w miejscu publicznym grozi kara ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo kara nagany.
Najpopularniejsze komentarze