Reklama

Mężczyzna, który miał drażnić tygrysa w ZOO: "ja nic złego nie zrobiłem"

Poznańskie ZOO nie ukrywa, że nie odpuści w sprawie mężczyzny, który w niedzielę miał drażnić tygrysa kijem na wybiegu zwierząt. Mężczyzna podkreśla, że nic złego nie zrobił - chciał jedynie, by mały chłopiec zrobił sobie lepsze zdjęcia zwierząt.

Już w niedzielę pisaliśmy o incydencie, do którego doszło na terenie Nowego ZOO w Poznaniu. Z relacji świadków wynikało, że młody mężczyzna wszedł na teren dostępny jedynie dla pracowników ZOO, a także kijem zrobił dziurę w ogrodzeniu wybiegu i próbował dźgać tym kijem leżącego na wybiegu tygrysa.

TEJ! Zasługujesz na jesienny relaks. Linea Mare***** nad morzem to idealne miejsce na wypoczynek wśród sosnowych lasów. Odkryj spokój i komfort w wyjątkowym otoczeniu.
REKLAMA


Dziennikarzom TVN i TVN24 udało się porozmawiać z mężczyzną, który z jednej strony lekceważąco wypowiada się na temat całego zajścia, a z drugiej strony zapewnia, że nie zrobił nic złego. - Fajnie było zobaczyć tygrysa z takiego bliska. To dla mnie niezapomniane doświadczenie. Leżał sobie, mruczał, śmiesznie było - mówił w rozmowie z dziennikarzem Faktów TVN Jarosławem Kostkowskim. Gdy dziennikarz powiedział, że "zakazy w ZOO są po coś" odparł, że "są po to, żeby je łamać".

W rozmowie z dziennikarzem TVN24 mężczyzna tłumaczył natomiast, że podszedł do wybiegu tygrysów od strony zaplecza, bo chciał, by mały chłopiec zrobił sobie lepsze zdjęcia zwierząt. - Poszedłem z drugiej strony, gdzie jest wstęp niedozwolony. Kilka osób poszło z nami, ktoś urwał kija. Nikt tygrysa nie dźgał. Ten tygrys sobie gryzł tego kija - mówił.

Mężczyzna tłumaczył, że wielokrotnie oglądał tygrysy z tego miejsca i dziura w płocie jest tam od dawna. - Jedyne wykroczenie, które popełniłem to to, że wszedłem tam, gdzie nie wolno - tłumaczy. Dodaje, że kazano mu czekać na policję, ale zostawiono go samego i dlatego w końcu ZOO opuścił po chwili czekania. - Nie byłem pod wpływem alkoholu. Ja nic złego nie zrobiłem - kończy.

Do wypowiedzi mężczyzny odnieśli się pracownicy ZOO. - Urywki z wywiadu w TVN w wolnym tłumaczeniu: tygrys nie był dźgany, tylko... obgryzał sobie kijek, pan - poczuł się niezaopiekowany, bo policja nie przyjeżdżała i dlatego... poszedł do domu, robić chciał tylko zdjęcia i w ogóle - nic się nie stało - piszą na Facebooku. - Składamy solenną obietnicę: podobnie jak świadkowie zajścia nie zmieniają swych zeznań, tak i my nie odpuścimy, jako ZOO, żądania o ściganie i wymierzenie odpowiedniej kary. Świadków - sporo. WIDZIELI, potwierdzają, nie mają wątpliwości. Czy pan ów wykpi się z odpowiedzialności? O tym zadecydują organy ścigania. Skrzywdzono zwierzęta. Złamano regulaminy, przepisy, ustawę - w naszym odczuciu. Możemy tylko cierpliwie czekać, czy sąd da wiarę panu, czy świadkom i dowodom - dodają.

Mężczyźnie postawiono zarzut znęcania się nad zwierzętami. Ustawa o ochronie zwierząt przewiduje za taki czyn karę do dwóch lat pozbawienia wolności.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

Problemy na Ławicy przez pogodę
9℃
1℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
10 km
Stan powietrza
PM2.5
13.30 μg/m3
Dobry
Zobacz pogodę na jutro