Skazani na bransoletkę zamiast więzienia zaczynają wierzyć w Boga?
Kiedy Marcin stoi w korku, trzęsie się nie ze złości, ale ze strachu. Jak się spóźni do domu choćby dziesięć minut - będzie telefon do centrali. Stamtąd - do sądu. I Marcin może wrócić do więzienia.
Kara "na bransoletkę" czyli dozór elektroniczny
Marcin jest duży i silny, choć dziś- nie tak, jak kiedyś. Marcin przez 10 lat pracował w ochronie i świetnie umie się bić. Ochraniał stadiony, dyskoteki, koncerty. Dużo trenował , na świecie czuł się panem. On rządził. Pożyczył komuś pieniądze. Ten ktoś nie oddał. Marcin postanowił odebrać je osobiście. W drodze do klienta miał wypadek. Było słoneczne południe, tylko tyle Marcin dziś pamięta. Wpadł do rowu, wbił się autem w ziemię. Nie wie nic z tego co było potem. Podobno straż pożarna dosłownie wycinała go a samochodu. Podobno reanimowali go przez czterdzieści minut. Podobno miał 1, 1 promila w wydychanym powietrzu.
- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam - uśmiecha się dziś Marcin. Jedno, co wiem na pewno, że ja za jazdę po pijaku już odpokutowałem. Rehabilitacja Marcina trwała kilka miesięcy. Przez 33 dni był wentylowany, następne pół roku uczył się chodzić. Nie słyszy na lewe ucho, miał dwa krwiaki w głowie. Nie uderzył nikogo, nie staranował zdanego auta, ale jazda pod wpływem alkoholu to nie przelewki. To przestępstwo - z artykułu 178 kodeksu karnego, więc Marcin usłyszał wyrok- osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Plus 500 złotych grzywny.
- Zgubiło mnie właśnie te 500 złotych - wzdycha Marcin. - Nie miałem z czego zapłacić. Złapali mnie i wsadzili do więzienia- bo uchylałem się od wykonania innego środka karnego. Najpierw siedziałem w więzieniu na ulicy Montelupich w Krakowie. W celi było nas kilkunastu. Nie grypsowałem, nie musiałem, ale lekko nie było. Zwyczaje więzienne są nie do pojęcia dla ludzi z zewnątrz. Na przykład jeśli zejdziesz z pryczy gołą stopą na ziemię - twoje nogi są nieczyste. Widziałem, jak się stopy odkażało kolesiowi we wrzątku, żeby był z powrotem czysty. Czy pani to rozumie? Nie? No, ale tak tam jest.
Potem Marcin trafił do Poznania, gdzie jest zameldowany, do zakładu karnego na Nowosolskiej. Było okej. Pracował. Wychodził na świat. Ale miał spięcie z jednym takim, agresywnym i zaczepnym młokosem, tak, że gdyby Marcin nie dostał kary "na bransoletę", to obawia się, że dziś mógłby siedzieć w Rawiczu. Za poważniejsze przestępstwo niż jazda po pijaku.
NIEBO NA ZIEMI?
- "Bransoletę" dostałem we wrześniu - mówi Marcin. - I od tej pory przebywam w domu- z tym szarym dozorcą, umieszczonym na nodze. Czy dozór elektroniczny - to niebo na ziemi? - I tak, i nie - zastanawia się. - Tak, bo jesteś w domu, bo jesz, co chcesz, bo możesz wyjść do pracy i do kościoła. Nie, bo ruszasz się tylko tyle, ile pozwala ci sąd. Jak się spóźnisz, dzwoni telefon na centrali i tam wiedzą, że naruszyłeś warunki odbywania kary z dozorem elektronicznym. Nawet za to, że stoisz w korku, mogą cię wsadzić z powrotem za kraty. Bo jest to naruszenie harmonogramu odbywania kary.
Do odbywania kary z "bransoletą" potrzebne są przynajmniej dwie rzeczy. Prąd i zasięg telefonii oraz zgoda rodziny. Bo jeśli żona czy matka powie; nie,to sąd zdecyduje- nie ma dozoru, jest więzienie. Dlatego Marcin jest teraz w domu posłuszny ,jak baranek. Gotuje, sprząta, pierze. Nie kłóci się z mamą czy siostrą. Głównie ogląda telewizję czy siedzi w Internecie. Wirtualna rzeczywistość- oto, czym się owija, żeby nie zwariować. Wyjść, kiedy się chce - przecież nie można. Tylko tyle, na ile zezwala sąd. A on zwykle 300 dni na 364 był poza domem.
- Dozór elektroniczny to bardzo dobre rozwiązanie - mówi sędzia Piotr Hejduk, przewodniczący wydziału penitencjarnego Sądu Okręgowego w Poznaniu. Utrzymanie jednego skazanego - to koszt 2.300 złotych miesięcznie, a dozór będzie nas od stycznia kosztował 540 złotych od osoby. Poza tym- kwestia przeludnienia cel, to też jest ważne. Osoba z bransoletką chodzi do pracy, zarabia, pomaga w domu, względy społeczne też więc są nie do pogardzenia. Zdarzało mi się wydawać zgodę na opuszczenie domu w różnych celach. Na przykład rolnikowi, żeby mógł odwieźć bydło do skupu. Czy oddać miód. Ci, którzy mają dzieci, widzą się z nimi, stają się też zwykle lepszymi ojcami, bo boją się złej opinii- przecież często odwiedza ich sądowy kurator. Aktualnie mamy w okręgu prawie czterystu więźniów, którzy odbywają karę z dozorem elektronicznym. Odmówiliśmy ponad trzystu - głównie z przyczyn technicznych.
Równie wysoko ocenia dozór elektroniczny Jan Kurowski, rzecznik prasowy aresztu śledczego w Poznaniu.- Chodzi tu nie tylko o walkę z przeludnieniem w zakładach karnych - tłumaczy - Ale też o to, że taka kara ma walory skutecznej prewencji, uczy żelaznej dyscypliny, no, i skazany nie traci kontaktu z rzeczywistością - z rodziną, pracodawcą, społeczeństwem.
Wszyscy, którzy odbywają karę "na bransoletkę", stali się nagle bardzo wierzący. Marcin też. - To zawsze daje dwie godziny wyjścia z chaty - tłumaczy. - Idę na mszę, pogadam ze znajomymi, wracam. I koniec niedzieli. Siedzę murem dalej.
- Nie wszystkim taki rodzaj kary się spodobał - mówi sędzia Hejduk. - Był pan, który sam sobie przeciął bransoletkę i poszedł na policję. -Jak to ma tak być, że stara rządzi, to pier..., wolę iść do kicia - wykrzykiwał po drodze.
Piotr tego nie rozumie. Dobrze, niech stara rządzi, niech dzieciaki chodzą ci po głowie, ale zawsze jesteś u siebie. Piotr na dozór nie ma szans. Odsiaduje wyrok za zabójstwo, a dozór przysługuje tym, którzy maja wyrok tylko do roku pozbawienia wolności. Piotr dostał lat piętnaście. Zabił, to fakt, ale zabił po pijaku. I do tego zgwałcił. Choć nie tego Piotr nie może sobie darować, tylko tego, że zgwałcił i zamordował kobietę po pięćdziesiątce. - Żeby to jeszcze jakaś dwudziestka była - wzdycha. I nie czuje się zdemoralizowany.
Dla Piotra życie w więzieniu ma jeden wymiar. Nuda. Bezsens. Przemoc. Gryps. Więzienne obyczaje. Małe okienko, które prawie się nie otwiera. Smród męskich skarpet i gaci. Kąpiel raz w tygodniu. Ubikacja jedna na piętnastu. I tak będzie przez lata. Dlatego Piotr bardzo zazdrości Marcinowi. Wiele by dał, żeby tak siedzieć przed telewizorem i jeść kapuśniak, potem pierogi. Potem zapalić papieroska, wypić kawę - ach, cóż to za luksus. I dziewczyna może cię odwiedzić. - Może, jak się to ma, to się tego niedocenia- zastanawia się Marcin.- Ja pracuję teraz przy segregowaniu odpadów, innej pracy dla mnie nie było. Muszę dojeżdżać przez pół Poznania. A jak stoję w korku, a stoję bardzo często, to się trzęsę ze strachu, że się spóźnię do domu. A muszę być na czas.
- W takich sytuacjach wyjaśniamy, co się stało i skąd naruszenie harmonogramu, potem powiadamiamy o tym system dozoru elektronicznego - spokojnie tłumaczy jeden z poznańskich kuratorów sądowych. - I sąd tak zaraz nie cofa zgody na dozór. Musi być więcej takich sytuacji, do tego nieuzasadnionych, żebym napisał raport z wnioskiem o zdjęcie "bransoletki".
Kurator "odwiedza" skazanych w domu kilka razy w miesiącu. Rozmawia z rodziną, dowiaduje się, jakie są rodzinne więzi, przygląda się i zwykle wie, co widzi. - Lata pracy - uśmiecha się pan kurator. - I doświadczenia.
W domu Marcina pyszni się choinka. Były pod nią prezenty, był barszcz i ciepłe życzenia na święta. Ale dla Marcina najszczęśliwszy dzień w roku, to wcale nie gwiazdka ,ani nawet nie urodziny. - Dwudziestego czwartego stycznia zdejmą mi bransoletkę - uśmiecha się Marcin szeroko. Różnie wyobrażam sobie ten dzień. Nie powiem, jak, bo pan kurator słucha, ale będzie wesoło. Obiecuję - będzie bardziej wesoło niż o dwunastej w nocy w sylwestra.