Dożywocie dla zabójców taksówkarza?
W listopadzie ubiegłego roku dwóch mężczyzn zabiło 51-letniego taksówkarza z Poznania. Przyznali się do winy, ale zrzucali jej większą część na swojego partnera. Prokuratura właśnie zakończyła postępowanie w tej sprawie.
20-letni Mateusz B. oraz 24-letni Rafał F. zostali zatrzymani 13 listopada, w trzy dni po dokonaniu morderstwa. Zaplanowali zbrodnię. Wybierali kierowcę po 50-tce, który jeździ dobrym samochodem i właśnie kończy pracę. Domyślali się, że może mieć przy sobie dużo pieniędzy.
Do zbrodni doszło w nocy ze środy na czwartek. Mężczyźni wsiedli do taksówki i zamówili kurs do Koziegłów. Taksówkarz zgłosił to centrali. Z Koziegłów jednak nie wrócił. W czwartek rozpoczęto poszukiwania zaginionego mężczyzny.
W sobotę policjanci odnaleźli samochód należący do taksówkarza - stał zaparkowany przy jednej z ulic w Koziegłowach. Godzinę później w Jeziorze Stęszewko niedaleko Pobiedzisk odnaleziono zwłoki 51-letniego taksówkarza.
Sprawców tej zbrodni udało się zatrzymać już w sobotę dzięki anonimowym informacjom od mieszkańców Koziegłów, a także dzięki pracy dwóch grup śledczych.
Mateusz B. oraz Rafał F. przyznali się do zarzucanej im zbrodni. Taksówkarza udusili paskiem od spodni, ukradli mu samochód, 800 złotych i kurtkę.
Prokuratura Okręgowa w Poznaniu właśnie zakończyła postępowanie w tej sprawie. Ustalono, że mężczyźni wspólnie kupili nóż, którym terroryzowali taksówkarza, a także razem obmyślili sposób działania. Gdy mężczyzna nie dawał oznak życia, wsadzili jego ciało do bagażnika, a następnie wyrzucili do jeziora Stęszewko. Samochód pozbawili oznaczeń i zaparkowali niedaleko mieszkania jednego z nich.
Choć sprawcy wzajemnie oskarżali się o wymyślenie tego planu i obwiniali współsprawcę o większy udział w zabójstwie, prokuratura postawiła im takie same zarzuty. Teraz sprawa trafi do sądu. Grozi im dożywocie.