Bałagan na liście oczekujących do Szpitala Wojskowego
Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała sposób prowadzenia list osób oczekujących na operację w poznańskim Szpitalu Wojskowym. Wyniki kontroli są alarmujące.
Najpoważniejszymi zarzutami NIK-u są prowadzenie list niezgodnie z obowiązującymi przepisami, a także braki w informacjach o pacjentach oczekujących na operację. W wielu przypadkach brakowało daty wpisu, czy daty skreślenia pacjenta z listy - mówi Renata Dudek z poznańskiego oddziału NIK.
Dyrektor Szpitala Wojskowego, dr Ryszard Stankiewicz, broni się twierdząc, iż zapisy na operacje często odbywają się za pośrednictwem osób trzecich, które nie potrafią udzielić szpitalowi niezbędnych informacji o pacjencie. Często zdarza się również, że skierowania, które otrzymuje szpital, są w dużym stopniu nieczytelne.
Jako kolejny zarzut NIK przedstawia informacje o terminie realizacji operacji. Nie zawsze bowiem zdarza się, że pacjenci zapisani na dany termin są poddawani operacji właśnie tego dnia. Dr Stankiewicz odpowiada na ten zarzut. Przyznaje, że musi udzielić pomocy w pierwszej kolejności osobom, którym grozi utrata życia. Dopisuje więc do list osoby trafiające na szpitalny oddział ratunkowy.
Kontrola obejmowała okres od 2006 roku do 2009 roku. Wyniki opublikowano dopiero teraz.