Właściciel poszedł na ryby, a jego samochód stoczył się do jeziora. Postawił "na nogi" służby. Jest apel policji
Wracamy do sprawy samochodu znalezionego w jeziorze na terenie Skrzetuszewa.
O sytuacji informowaliśmy w piątek tutaj. Właściciel pojazdu, jak później tłumaczył służbom, poszedł na ryby, a jego samochód stoczył się ze skarpy do jeziora, ponieważ zapomniał zaciągnąć hamulca ręcznego. Samochód miał znajdować się pod wodą już od czterech dni. Auto zostało przypadkowo znalezione przez operatora drona. Ta informacja postawiła na nogi wszystkie służby. Straż pożarna oraz policja uruchomiły akcję poszukiwawczą w obawie, że w pojeździe mogli być ludzie.
Jak się potem okazało, właściciel pojazdu, to wędkarz, który zostawił pojazd bez zaciągniętego hamulca ręcznego. Obecnie w tej sprawie czynności prowadzi Komisariat Policji w Kłecku.
W poniedziałek Komenda Powiatowa Policji w Gnieźnie zaapelowała do właścicieli samochodów - W tym przypadku mamy do czynienia jedynie ze stratami materialnymi, ale gdyby na drodze staczającego się ze wzniesienia pojazdu znalazł się człowiek mogłoby dojść do tragicznego w skutki zdarzenia. Apelujemy, aby unikać pozostawiania samochodów na stromym terenie. Ponadto przed wyjściem z pojazdu należy sprawdzić, czy dokładnie został zaciągnięty hamulec postojowy i wrzucony pierwszy bądź wsteczny bieg.