Pracownicy zapowiadają wielki ogólnopolski protest. Jest komentarz firmy
Do spawy odniosła się Spółka Jeremias.
Jak już informowaliśmy, na sobotę zapowiedziano ogólnopolski protest Inicjatywy Pracowniczej przed fabryką Jeremias w Gnieźnie. "Firma odrzuca nasze żądania. W zamian, dyrekcja opłaciła koncern prawny Littler, aby sparaliżować szansę na porozumienie i realną poprawę warunków. Z pomocą Littlera, szefostwo żąda by związek podpisał drakońskie umowy o zachowaniu poufności zawierające skandaliczne warunki. Próbuje nałożyć karę w wysokości 25 tysięcy złotych "za każdy przypadek naruszenia lub nienależytego wykonania zobowiązania" polegającego na absolutnym zakazie przekazywania jakichkolwiek informacji (w tym regulaminów pracy, wynagradzania, itp), w ramach codziennej działalności związkowej na okres 4 lat" - informuje Inicjatywa Pracownicza. O szczegółach pisaliśmy tutaj.
Po południu do naszej redakcji dotarło oświadczenie Spółki Jeremias. Oto jego pełna treść:
"Związki zawodowe zwykle organizują pikiety po to, aby zwrócić uwagę na problemy pracownicze i zmusić pracodawców do rozmowy o tych problemach. Tak podpowiada logika. Niestety, nie dotyczy to Inicjatywy Pracowniczej, która od początku dąży wyłącznie do wywołania konfliktu.
Związek zawodowy, ignorując wymogi prawne, wystąpił we wrześniu z żądaniami, do których pracodawca nie był w stanie się odnieść. Nie tylko dlatego, że związek dał na ich spełnienie zaledwie 8 dni, grożąc sporem zbiorowym i strajkiem, ale przede wszystkim dlatego, że firma zamyka rozliczenia budżetowe pod koniec listopada. Dopiero wówczas, znając pełne uwarunkowania finansowe, może o nich rozmawiać. Organizacja związkowa świetnie o tym wiedziała, bo w poprzednich latach rozmowy z pracodawcą o wynagrodzeniach rozpoczynały się pod koniec listopada, gdy takie dane były dostępne. Zatem wyznaczenie 8 dni na spełnienie żądań pod groźbą strajku to nic innego, jak zwyczajny szantaż i akcja wymierzona w firmę i wszystkich jej pracowników.
Mimo to zarząd spółki zaproponował rozpoczęcie dialogu. Tymczasem związek, zanim w ogóle usiadł do rozmów i nie czekając na ich wynik, zaczął nielegalnie kolportować wśród pracowników ulotki nawołujące do strajku. Sekwencja zdarzeń jasno pokazuje intencje Inicjatywy Pracowniczej: nie chodzi tu o żadne korzyści dla pracowników, ale o wywołanie awantury.
Potwierdzają to również kolejne wydarzenia. Pierwsze spotkanie zostało zerwane przez Inicjatywę Pracowniczą praktycznie zaraz po jego rozpoczęciu, zanim w ogóle zaczęła się merytoryczna dyskusja.
Mając na uwadze, że rozmowa będzie dotyczyła danych finansowych firmy i portfela zamówień, zarząd poprosił uczestniczące w rozmowach osoby ze struktur krajowych organizacji związkowej (nie będące w żaden sposób związane ze spółką), o udzielenie gwarancji, że tajemnice handlowe spółki nie wydostaną się na zewnątrz. Związkowcy odmówili, a ich przedstawiciele spoza Jeremiasa zaczęli krzyczeć, drzeć dokumenty i je rozrzucać, a następnie trzasnęli drzwiami i opuścili spotkanie.
Zarząd zaapelował do związkowców o przemyślenie stanowiska i spotkanie w kolejnym terminie. W odpowiedzi Inicjatywa Pracownicza postanowiła... zorganizować pikietę. Pikietę bynajmniej nie w sprawie warunków pracy w Jeremiasie, ale przeciwko zaangażowaniu przez firmę jednej z kancelarii prawnych. Naprawdę trudno tu dostrzec jakikolwiek związek z dbaniem o interes pracowników.
Od lat zarząd spółki Jeremias jest otwarty na postulaty swojej załogi. Odbywały się regularne spotkania, wiele tematów było rozwiązywanych ad hoc. Nawet z założenia niełatwe rozmowy o zmianach wynagrodzeń dało się prowadzić w sposób pokojowy, we wzajemnym poszanowaniu i skupieniu na celu, jakim jest dobro m.in. pracowników, a ustalenia z tych rozmów były regularnie wdrażane przez pracodawcę.
Dlatego trudno nam zrozumieć, dlaczego tym razem wybrano drogę konfrontacji.
Mimo wszystko zarząd nadal liczy na uspokojenie i opanowanie emocji - chcemy wrócić do merytorycznych rozmów pozbawionych niepotrzebnych, teatralnych gestów."