Minister edukacji: szkoły są bezpieczne, nie ma tam wielu ognisk koronawirusa
W poniedziałek dzieci klas 1-3 szkół podstawowych ponownie rozpoczęły naukę zdalną.
To element obostrzeń, które od 20 marca obowiązują w całym kraju. Przemysław Czarnek, Minister Edukacji i Nauki, przekonywał w rozmowie z Onetem, że decyzja była bardzo trudna, bo wszyscy zdawali sobie sprawę, że dzieci muszą chodzić do szkoły, ale brano też pod uwagę rozwój trzeciej fali, spowodowanej brytyjską mutacją koronawirusa.
- Wyłączenie nauczania stacjonarnego dotyczy ogromnej liczby osób. Mówimy o 1,2 mln dzieci, a do tego trzeba dodać przemieszczających się rodziców i opiekunów, przewoźników oraz przedsiębiorców, którzy dostarczają posiłki. To codziennie kilka milionów osób w ruchu. Kiedy się wyłączy ten ruch na trzy tygodnie z uwzględnieniem, po drodze, przerwy świątecznej, to powinniśmy zauważyć radykalną zmianę w statystykach zakażeń - tłumaczył minister.
Przemysław Czarnek zapowiedział przywrócenie nauki stacjonarnej jak tylko stanie się to możliwe. Pytano go także dlaczego szkoły zamknięto, skoro szczepienia ma za sobą już prawie pół miliona nauczycieli. - Nie chodzi tylko o środowisko nauczycielskie, ale o tzw. ruch okołooświatowy i powstrzymanie trzeciej fali koronawirusa. W szkołach jest bezpiecznie. Nie ma tam szczególnie wiele ognisk zakaźnych i wysokiej transmisji wirusa. Statystyki pokazują, że problem pojawia się w niewielkiej liczbie placówek. Od 18 stycznia br. ponad 90 proc. szkół w całym kraju (od 99 do około 95 proc. z nich) pracowało w trybie stacjonarnym z uwzględnieniem zasad reżimu sanitarnego - powiedział członek rządu dziennikarzowi Onetu. Jak zaznczył, zamknięcie szkół i innych miejsc ma na celu przede wszystkim ograniczenie mobilności ludzi.
Najpopularniejsze komentarze