Potrzebna pomoc dla małej Zoe! "Do jej oczka zakradł się nowotwór"
Szansą na uratowanie oka dziewczynki jest kosztowana operacja w Nowym Jorku.
29 marca, tuż przed drugimi narodzinami dziewczynki jej rodzice w prawym oku zauważyli odblask światła, który wyglądał dość osobliwie - źrenica była zupełnie biała. Nie sądzili wtedy jeszcze, że to coś tak bardzo niepokojącego. Okazało się, że to nowotwór siatkówki.
Po kilku dniach wizyta u okulisty a później badanie USG oka rozwiały wszelkie wątpliwości. Do naszej rodziny wkradła się nieproszona kochanka - śmierć. Tak, mamy dziecko chore na nowotwór złośliwy. Tak, może umrzeć, stracić oko lub co najmniej wzrok. Otrzymaliśmy pilne skierowanie do szpitala na kolejne badania i kilka dni później, kiedy nasi znajomi odpowiedzialnie zostali w domach, my gnaliśmy do szpitala na drugi koniec kraju, żeby ratować córeczkę - relacjonują za pośrednictwem portalu rodzice Zoe. Nasza córka wciąż widzi. Biega, wspina się na wszystko, co tylko nadaje się do wspinaczki - i na to, co się nadaje mniej, też. I to boli nas najbardziej - świadomość, że przyjdzie dzień, w którym zostanie podjęta decyzja o usunięciu oka, które wciąż mogłoby widzieć - dodają.
Jedyną nadzieją na uratowanie oka dziecka jest droga operacja. Zaczęliśmy szukać innych dostępnych na świecie metod leczenia siatkówczaka i w ten sposób trafiliśmy na informacje o lekarzach z Nowego Jorku, którzy dali nam nadzieję na uratowanie oczka. Dla nich nawet najbardziej skomplikowana budowa tętnic nie jest przeszkodą w podawaniu chemii bezpośrednio do guza. Niestety, barierę w tej sytuacji stanowią ogromne koszty leczenia - tłumaczą rodzice.
Osoby, które chciałyby wesprzeć maleńką Zoe w jej trudnej walce z chorobą mogą to zrobić między innymi za pośrednictwem portalu siepomaga.pl
Najpopularniejsze komentarze