"Moi Drodzy! Wnoszę o likwidację Rynku Jeżyckiego". Ironiczny post rozpętał zażartą dyskusję w grupie sąsiedzkiej na Facebooku
Wpis jednego z użytkowników Inicjatywnej i Nieformalnej Grupy Jeżyckiej zebrał ponad pół tysiąca reakcji.
- Wnoszę o likwidację Rynku Jeżyckiego! To jest coś, o co powinniśmy wspólnie walczyć z radą osiedla w 2019 roku! W 2020 musimy za to zająć się Starym Zoo - równie niepotrzebnym wrzodem w naszej dzielnicy - zaczyna swój post Przemysław. Powodem do zrównania z ziemią Rynku Jeżyckiego ma być brak miejsc parkingowych. - Nie może być tak, że dorośli, pełni sukcesu ludzie nie mogą zaparkować pod swoim mieszkaniem! KAŻDY MA DO TEGO PRAWO PONIEWAŻ PŁACI PODATKI - argumentuje mieszkaniec Jeżyc.
W dalszej części postu okazuje się, że postulat likwidacji rynku i utworzenia na jego miejscu kilkupoziomowego parkingu był żartem, który miał zwrócić uwagę na coraz bardziej popularną narrację. - Nie da się już czytać tych lamentów o miejscach parkingowych na grupie. Ten post ma uświadomić co poniektórym, że pomieszczenie większej ilości samochodów na Jeżycach jest po prostu fizycznie niemożliwe - tłumaczy Przemysław.
Jak zawsze w takich przypadkach, część ludzi, którzy przeczytali tylko pierwszą część wpisu się nabrała. - Bardzo słuszna koncepcja. Jestem całym sercem ZA! Może nie od razu likwidować Rynek Jeżycki, a jedynie pod płytą zrobić 3-4 poziomowy parking podziemny. I za drobną opłatą - napisał entuzjastycznie Jan. Zdarzały się też głosy dezaprobaty. - Rynek jest potrzebny! Ile osób robi tam zakupy? Codziennie! - napisała Paula, dodając zaraz: - Nie znalazłam najważniejszych wyliczeń: ile to wszystko by miało kosztować.
Jednak dyskusja rozgorzała także wśród tych, którzy post przeczytali w całości. - Panie autorze, może sam zacznij od rezygnacji z dyktowania ludziom tego z czego powinni rezygnować, bo każdy ma prawo decydować za siebie - pieklił się Mi No. Nie brakowało jednak głosów poparcia dla autora postu. - Więcej takich ludzi jak Przemysław i będziemy zmieniać nasz świat-Jeżyce na lepsze - uderzyła w wysokie tony Ola.
- Doskonale rozumiem osoby, które jeżdżą za miasto do pracy, albo odwożą troje dzieci do czterech różnych szkół. Nie trzeba przecież wyrzucić wszystkich samochodów z miasta. Nikt o tym nie mówi. Ale przecież na ulicach jest od groma ludzi, którzy jadą wielkim samochodem w pojedynkę trzy przystanki wzdłuż linii tramwajowej. Bo ich stać - podsumowała dyskusję Julia.
Najpopularniejsze komentarze