Kolejorz nie wyszedł na drugą połowę. Lech Poznań - Wisła Kraków 2:5
Dodano niedziela, 19.08.2018 r., godz. 19.49

W meczu 5. kolejki Lotto Ekstraklasy Lech Poznań przegrał na własnym stadionie z Wisłą Kraków.
Pierwsze 20 minut nie zwiastowało katastrofy, a wręcz przeciwnie. Biała Gwiazda chciała grać odważnie i szybko została za to skarcona. Strzelanie rozpoczął Amaral, który łatwo ograł Sadloka, wpadł w pole karne i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.
Podwyższył z rzutu karnego Gytkjaer i wydawało się, że poznańska lokomotywa sunie po piąte ligowe zwycięstwo z rzędu.
Na 3:0 mógł trafić Amaral, ale z kilku metrów nie był w stanie posłać piłki do bramki.
Wyświechtane powiedzenie o niewykorzystanych sytuacjach tym razem się sprawdziło. Kontaktowego gola zdobył Kostal, wykorzystując fatalny błąd Janickiego.
Końcówka pierwszej połowy toczyła się w wolniejszym tempie niż jej początek. Gra była wyrównana, oba zespoły miały problemy z kreowaniem sobie okazji.
Cokolwiek Maciej Stolarczyk powiedział swoim piłkarzom w przerwie - podziałało. Goście rzucili się do ataków i w 50. minucie wyrównali. Pomógł im VAR, bo sędzia dopatrzył się spalonego biorącego udział w akcji Imaza, ale analiza wideo zmieniła jego stanowisko.
Gości na prowadzenie wyprowadził... Gytkjaer. Po zagraniu z bocznego sektora Duńczyk posłał piłkę do własnej bramki.
Lechici grali bardzo źle, a goście mieli ogromną łatwość w kreowaniu sobie okazji. Po wrzucie z autu Vujadinović nie upilnował Kostala, ten odegrał z pierwszej piłki, a Ondrasek musiał tylko dopełnić formalności.
Gospodarze strasznie męczyli się w ataku, ich grę starał się ciągnąć Makuszewski. W końcówce miejscowi stworzyli sobie kilka okazji, ale w dogodnych sytuacjach Tomczyk czy Gytkjaer nie byli nawet w stanie trafić w bramkę.
Dzieła zniszczenia dopełnił Kolar.
Trudno wyjaśnić co stało się z Lechem po przerwie. Oczywiście można mówić o kwestiach fizycznych (dla Kolejorza był to 11. oficjalny mecz, dla Wisły 5.), jednak straty pięciu goli z rzędu nie można w żaden sposób usprawiedliwić. Fakty są takie, że kardynalne błędy popełniała obrona, która po "wyjęciu" z niej kontuzjowanego Rogne wyglądała bardzo słabo.
Lech Poznań - Wisła Kraków 2:5 (2:1)
Składy:
Lech: Burić - Janicki, Vujadinović, De Marco, Makuszewski, Cywka (Tomczyk 76"), Tiba, Jóźwiak (Tomasik 61"), Gajos (Radut 83"), Amaral, Gytkjaer
Rezerwowi: Putnocky, Trałka, Jevtić, Radut, Orłowski, Tomasik
Wisła: Lis - Bartkowski, Wasilewski, Sadlok, Pietrzak, Basha, Imaz, Kort, Bartosz (Boguski 62"), Kostal (Arsenić 79"), Ondraszek (Kolar 74")
Rezerwowi: Buchalik, Halilović, Boguski, Arsenić, Kolar, Wojtkowski, Małecki
Bramki: Amaral 8", Gytkjaer 18" - Kostal 24", Ondrasek 50", 61", Gytkjaer (sam) 55", Kolar 89"
Kartki: De Marco 47" (żółta), Imaz 85" (żółta), Tomczyk 85" (żółta), Wasilewski 87" (żółta), Radut 90" (żółta)
Widzów: 13 141
Najpopularniejsze komentarze