Sto milionów z Warszawy wystarczy na stadion? Musi.
Do 2012 roku Poznań ma się stać miastem wielkiego sportu. W środku sportowej infrastruktury ma bić wielkie nowoczesne serce - stadion na miarę XXI wieku. I miejski obiekt pnie się z wolna do góry. Budowa miała nabrać tempa po finansowym zastrzyku z centrali. I zastrzyk będzie, jednak nieco mniejszy, niż Poznań się spodziewał.
Drogi, hotele, restauracje, parkingi, szynobusy, komunikacja... Te wszystkie inwestycje to konieczność, aby Euro 2012 w Poznaniu było wielkim sukcesem. Jednak w środku tego wszystkiego musi wyrosnąć główna arena piłkarskichzmagań. I praktycznie wokół stodionu kręci się wszystko, co w Poznaniu jest związane z Euro 2012. Jego rozbudowę obserwujemy już od wielu lat. Niejednemu poznaniakowi już nawet znudziło się oczekiwanie na efekty. Te ostatnio zaczęły być jakby bardziej widoczne. Nie bez znaczenia jest właśnie oczekiwane Euro, dzięki któremu zapał do pracy jest większy, jak i pieniądze na budowę systematycznie się znajdują. Znalazły się w końcu także w centrali. Rząd nie tylko wybuduje oszałamiający stadion narodowy, ale wesprze takżelokalne projekty. Z tym, że Warszawa dostanie z centrali 100 procent potrzebnych pieniędzy, pozostałe ośrodki znacznie mniej. Wsparcie dla Poznania - oznajmił sam premier Donald Tusk - wyniesie 110 milionów złotych.
Taka kwota może zawrócić w głowie, jednak dla stadionu naszego to... za mało. Poznań liczył na przynajmniej jeszcze raz tyle. Tymczasem miejski stadion nabiera kształtów, za razem chłonąc ogromne pieniądze. W okolicach 2010 - 2011 roku poznaniacy mają zasiadać na wygodnych trybunach nowoczesnego stadionu.Obiekt ma pomieścićblisko50 tysięcy osób. Brzmi dumnie. Warto jednak się zastanowić, czy włodarze miejscy nie popadli trochę w słomiany zapał wywołany przez Euro 2012. Początkowo stadion miał być przygotowany na 40 tysięcy osób, potem dodano jeszczekilka tysięcy miejsc i rozsuwany dach. Z planów pozostało na dziś46,5 tysiącamiejsc na Bułgarskiej. To wszystko brzmi pięknie, tylko za tym idą potężne koszty. Nikt nie ma wątpliwości, że jeśli budować, to nie na pół gwizdka. Pozostanie tylko problem kogo posadzić na tych krzesełkach po Euro. Trudno sobie wyobrazić, że na mecz Lecha przyjdą aż takie tłumy. Pozostają jeszcze koncerty i imprezy masowe, ale podobne obiekty wzniosą przecież Wrocław, czy Gdańsk - o stolicy nie wspominając. Walka o wielkie gwiazdy nigdy nie była dla nas łatwa, abędziejeszcze bardziej utrudniona. Już wcześniej pojawiały się głosy, że obiekt będzie za duży, żemogą pojawić sięproblemy z utrzymaniem stadionu po mistrzostwach Europy w 2012. Póki co, poznaniacybędą mogli ocenić makietę stadionu - już za kilka dni zostaną one wystawione w największych poznańskich centrach handlowych.
Jednak plany zaakceptowano, budowa ruszyła. Tylko, że obiecane przez premiera 110 milionów złotych nie wystarczy. Ale miejscy urzędnicy nie tracą zapału. Zapewniają, żecieszą ich każde pieniądze "wyciągnięte" od rządu, a reszta będzie musiała się znaleźć. Poznań dotychczas był liderem w przygotowaniach do Euro 2012 i decyzja rządu nie powinnaniczego zmienić.Ale wiadomo, że miasto ma teraz trzy możliwości. Po pierwsze może zaciągnąć kredyt, po drugie znaleźć inwestorów, apo trzecie zrezygnować zinnych inwestycji.
Budowa stadionu miejskiego pochłonie ponad 400 milionów złotych. O tym, czy miastu warto wydawać tyle pieniędzy i zaciągać kolejne kredyty poznaniacy prawdopodobnie przekonają się dopiero podczas rozgrywek Euro 2012. Tymczasem koszty flagowej inwestycji związanej z Euro 2012 rosną i ktoś może zapytać, czy gra jest rzeczywiście warta świeczki. Pytamy więc Internautów, zachęcamy do dyskusjii udziału w - sami przyznajemy - dość przewrotnej sondzie...