Włamał się przez szyb wentylacyjny i okradł sejf. Wpadł, bo zostawił DNA
Warszawscy policjanci rozwikłali sprawę spektakularnego włamania do sklepu jubilerskiego. Mężczyzna wpadł, bo na miejscu kradzieży udało się zabezpieczyć jego DNA.
Do zdarzenia doszło w listopadzie ubiegłego roku na terenie jednej z warszawskich galerii handlowych -Nieznany jeszcze wtedy mężczyzna zaczekał do zamknięcia centrum handlowego, a następnie przez szyb wentylacyjny, przy wykorzystaniu liny dostał się na zaplecze sklepu. Tam otworzył sejf, z którego ukradł biżuterię i markowe zegarki o wartości ponad 700 000 złotych. Po dokonanym przestępstwie wyszedł tą samą drogą i resztę nocy, aż do otwarcia galerii spędził w toalecie centrum handlowego. Nad ranem wraz z "fantami" opuścił niepostrzeżenie budynek - relacjonuje Sylwester Marczak, rzecznik stołecznej policji.
Policjanci natychmiast rozpoczęli intensywne śledztwo. Udało im się między innymi potwierdzić, że linę, która posłużyła do włamania, mężczyzna kupił dzień wcześniej w tym samym centrum handlowym. Dzięki zapisom monitoringu policjanci poznali wizerunek mężczyzny, ale wciąż nie znali jego tożsamości. Tę udało się ustalić dzięki zabezpieczonym śladom DNA -Mężczyzna w czerwcu 2017 roku dopuścił się identycznego przestępstwa w Niemczech, gdzie był już notowany za inne czyny i poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania. Tam też zostawił po sobie ślad DNA, który został zabezpieczony i zarejestrowany przez niemieckich śledczych. Porównanie obu śladów w policyjnej bazie danych nie pozostawiło wątpliwości, że to ta sama osoba - dodaje Marczak.
35-letni mężczyzna został zatrzymany na jednym z przejść granicznych, kiedy próbował wjechać do Polski. Został zatrzymany i przetransportowany do Warszawy. Sąd zadecydował o jego tymczasowym aresztowaniu na okres trzech miesięcy.