Reklama
Reklama

Piorun uderzył w zbiornik spirytusu. Dwa miliony litrów spirytusu stanęło w płomieniach

fot. Kurier Poznański
fot. Kurier Poznański

W maju 1937 roku Poznań nawiedziły burze, które poznaniacy zapamiętali na długo. Stało się to za sprawą pioruna, który uderzył w zbiornik ze spirytusem na terenie zakładów "Akwawit". Dwa miliony litrów spirytusu zapłonęło w centrum miasta.

O burzach, które w maju nawiedziły Poznań donosi Dziennik Poznański w artykule Harce piorunów w Poznaniu. Dowiadujemy się z niego, że pioruny unieruchomiły tramwaj przy Półwiejskiej i trolejbus na Śródce. Do nietypowego wypadku doszło też na Winiarach w mieszkaniu dr Koniecznego przy ulicy Świętego Leonarda 1 - Do pokoju jadalnego, w którym znajdowała się higienistka wraz z synkiem pana dr Koniecznego, wpadł oknem piorun i przebiegł zygzakiem pokój i korytarz tuż ponad głowami obecnych w jadalni - relacjonowała gazeta. Całe szczęście jedyną poszkodowaną była służąca, która przerażona zjawiskiem zemdlała.

Największy dramat rozegrał się jednak na terenie zakładów Akwawit położonych przy wzgórzu Świętego Wojciecha. Dziewiętnastego maja około godziny szesnastej piorun uderzył w ogromny zbiornik pełen spirytusu - Zbiornik nie tylko stanął momentalnie w płomieniach, ale siłą eksplozji płonący spirytus rozlał się na przestrzeni około 60 metrów. W płomieniach stanęły momentalnie szopy, wozy, samochody, wagony kolejowe oraz kilkaset beczek - relacjonuje dziennikarz.

W całym mieście natychmiast odezwały się syreny alarmowe, a na miejsce zdarzenia popędziły wozy straży pożarnej. Strażacy rozpoczęli akcję ratunkową, której głównym celem było ocalenie trzech kolejnych zbiorników ze spirytusem, które zawierały 8 mln litrów alkoholu. Działania straży nie były łatwe - Ogień wlókł się po ziemi, utrudniając akcję. Strażacy zorientowali się zaraz, że na ziemi płonie rozlany po wybuchu zbiornika spirytus.

Pożar zaskoczył też osoby przebywające na terenie zakładów - Pożar zaskoczył robotników Akwawitu, którzy w liczbie 12 pracowali w warsztatch stolarskich i ślusarskich. Drewniane budynki stanęły momentalnie w ogniu, tak że robotnicy ratowali swe życie, uciekając na ulicę Bóżniczą - relaconuje Dziennik. Do pomocy w walce z żywiołem ruszyła ludność cywilna, harcerze i wojsko - Około godziny 19 natężenie ognia osłabło. Płonął już tylko sam zbiornik ze spirytusem. Strażacy i saperzy lali na ogień strumienie wody, bacząc, aby poziom nie podniósł się zbyt wysoko i płonący war nie rozlał się znowu po dziedzińcu.

Choć pożar udało się stosunkowo szybko opanować, to straty były ogromne i nie dotyczyły jedynie Akwawitu. Doszczętnie spłonęły też Zakłady Graficzne Putiatyckiego, a straty poniosła też firma ekspedycyjna E. Chrząstkowski. Spłonęły należące do firmy wóz meblowy, wozy węglowe oraz wiele narzędzi. Całe szczęście ogień nie rozprzestrzenił się dalej, ale ówczesna prasa donosi, że zagrożony był drewniany kościół Świętego Wojciecha oraz okoliczne kamienice. Dziennik Poznański wstępnie oszacował straty na 3 miliony ówczesnych złotych.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

13℃
5℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
20 km
Stan powietrza
PM2.5
12.10 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro