Smochowice: w lesie chciał wybudować osiedle "ekologicznych" domów. Miasto mówi kategoryczne NIE
Właściciel lasu znajdującego się w rejonie ulic Biskupińskiej i Beskidzkiej w dolinie Bogdanki liczył, że miasto zgodzi się na zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
O wycince drzew prowadzonej na terenie prywatnego lasu na Smochowicach piszemy co jakiś czas na naszym portalu. Mimo protestów mieszkańców i leśników właściciel terenu dotąd twierdził, że musi usuwać drzewa, by wykonać pasy przeciwpożarowe.
W tym tygodniu odbyła się dyskusja na temat przyszłości porośniętej lasem działki. Na posiedzeniu Komisji Ochrony Środowiska Rady Miasta swoją prezentację przedstawił współwłaściciel 23-hektarowego terenu. - Jesteśmy za tym, by drogocenny i wiekowy drzewostan zostawić w 80 procentach, a w 20 procentach wprowadzić tam zabudowę - mówił Dariusz Kowalczyk. Miałaby to być zabudowa nietypowa, bo "ekologiczna". Z prezentacji wynika, że domy byłyby ekologiczne, wykonane z przyjaznych środowisku materiałów. - Byłby to projekt, który przysłużyłby się miastu - zapewniał Kowalczyk.
Radni, ekolodzy, a także władze Poznania nie uwierzyli właścicielowi terenu. - Miasto - ogród, na które inwestor się powołuje, jest fajną ideą pod warunkiem, że nie dewastuje istniejących lasów. W tym przypadku mielibyśmy jednak do czynienia z dewastacją klina zieleni - mówi Krzysztof Mączkowski, ekolog.
Właściciel lasu zdaje sobie sprawę, że przy obecnym miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego terenu, nie może tu wybudować domów. Zaproponował więc... zmianę mpzp. Maciej Wudarski, zastępca prezydenta Poznania, powiedział takiej propozycji kategoryczne NIE. - To, co pokazaliście, to trzeba wsadzić między bajki. Te podziały wskazują na plany intensywnej zabudowy terenu - komentował ostro. Głos zabrali też leśnicy, którzy wskazują, że właściciel lasu już teraz prowadzi nielegalną wycinkę.
Radni przyjęli stanowisko, w którym sprzeciwiają się zabudowie lasu. Właściciel terenu będzie prawdopodobnie próbował sprzedać grunt miastu. Maciej Wudarski zaznacza, że taka transakcja mogłaby być rozważana, ale wyłącznie w przypadku zaproponowania ceny gruntów leśnych, a nie przeznaczonych pod inwestycje. A to ogromna różnica. Obecnie właściciel chce za 23 hektary 86,8 mln złotych.