Rene Poms: byłem zdziwiony, że sędzia musiał korzystać z wideoweryfikacji
W środowy wieczór Lech Poznań bezbramkowo zremisował na wyjeździe z Zagłębiem Lubin, choć oba zespoły miały swoje okazje do zdobycia bramek.
Kolejorz mógł prowadzić m.in. po strzale Łukasza Trałki, ale świetnie spisał się strzegący bramki gospodarzy Mateus Polacek. Z kolei po trafieniu dla Miedziowych arbiter odgwizdał spalonego.
Lecha znów w zastępstwie za zawieszonego Nenada Bjelicę prowadził Rene Poms, - Zaczęliśmy całkiem nieźle, pierwsza połowa była naprawdę niezła w naszym wykonaniu. Piłkarze grali w dość zwartej formacji, dzięki czemu nie dochodziło do zbyt wielu sytuacji pod naszą bramką. Z drugiej strony sami nie stworzyliśmy wielu okazji w polu karnym przeciwnika. W drugiej połowie im dłużej trwała gra, tym była bardziej otwarta. Pod koniec spotkania mieliśmy bardzo dobrą sytuację Niklasa, która mogła dać nam trzy punkty - komentował Austriak, cytowany przez lechpoznan,pl.
W drugiej połowie sędzia podyktował rzut karny dla Zagłębia (uznał, że Emir Dilaver faulował Bartłomieja Pawłowskiego), jednak po analizie VAR zmienił zdanie. - Jestem przekonany, że nie było karnego i w zasadzie w ciągu sekundy byłem w stanie oszacować, że nie było "jedenastki". Byłem zdziwiony, że sędzia musiał skorzystać z wideoweryfikacji. Uważam, że takie możliwości jakie daje technika trzeba wykorzystać, ale to w jaki sposób jest to teraz robione, nie zadowala - ocenił Poms.