Reklama
Reklama

Radna PiS o in vitro: "metoda reprodukcyjna dawniej nazywana weterynaryjną"

W czwartkowej Otwartej Antenie WTK zaproszeni do studia goście rozmawiali o metodzie in vitro. Radna PiS Ewa Jemielity nazwała in vitro metodą "weterynaryjną", a poseł PiS Szymon Szynkowski vel Sęk wyliczał koszty. Oburzony słowami członków PiS był profesor Leszek Pawelczyk, który od lat zajmuje się pomaganiem parom starającym się o dziecko metodą in vitro.

- To jest metoda reprodukcyjna, dawniej nazywana weterynaryjną, do powoływania do życia nowej istoty ludzkiej - mówiła Ewa Jemielity, radna PiS w Otwartej Antenie dotyczącej programu zakładającego dofinansowanie in vitro, który będzie prowadzony w Poznaniu. - Jestem zdumiony stanowiskiem pani radnej. Mówienie o in vitro stosowanym u ludzi, że jest to technologia weterynaryjna, to znaczy, że pani pomimo pełnienia funkcji społecznych, pani ogromne gremium młodych ludzi traktuje jak zwierzęta. Ja nie mogę się uspokoić po usłyszeniu takiego sformułowania - wyjaśniał profesor Leszek Pawelczyk z Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego UM w Poznaniu. - Pierwsza była owieczka Dolly - kontynuowała radna PiS i dodała, że wprowadzenie eksperymentów przeprowadzanych na zwierzętach do leczenia ludzi to zły kierunek. - Pani nie rozumie, co się stało z owieczką Dolly. Ona była sklonowana, a nie powstała w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego. To są dwie różne rzeczy i najpierw trzeba zrozumieć istotę tego, o czym się mówi - odpowiedział prof. Pawelczyk zaznaczając, że medycyna jest oparta na eksperymentach, które prowadzone są najpierw także na zwierzętach i przynoszą ogromne korzyści dla ludzi.

Poseł PiS Szymon Szynkowski vel Sęk wyliczał natomiast koszty rządowego programu, który był prowadzony w ostatnich latach w naszym kraju. - 250 milionów złotych przeznaczono na program in vitro, dzięki któremu udało się powołać do życia około 5000 dzieci. To jest mniej więcej jedno powołanie za 50 tysięcy złotych - mówił. - Nie można jeszcze zakończyć liczenia urodzonych dzieci w wyniku tego programu, bo jest cała masa zamrożonych zarodków, które czekają na transfer. Musimy poczekać jeszcze przynajmniej 2 lata. Nawet jeśli mówi pan o kosztach rzędu 50 tysięcy złotych za dziecko, to warto się zastanowić jakie państwo będzie miało korzyści dalekosiężne z tego, że te dzieci przyszły na świat. Będą pracowały, będą przynosiły dumę naszemu krajowi - podkreślał Pawelczyk. Poseł zasugerował, że tworząc budżet trzeba zawsze myśleć o kosztach.

Do studia zadzwoniła też matka dwójki dzieci, które urodziły się dzięki metodzie in vitro. - Przez lata nie mogłam zajść w ciążę, udało się dzięki programowi in vitro i mam 2 zdrowych dzieci. Pani radna Jemielity mnie obraża i kolejny raz daje świadectwo, że nienawidzi kobiet - mówiła Marta. - Jeśli jako PiS dajecie tyle pieniędzy na ojca Rydzyka, a nie możecie przekazać ich na ludzi, którzy chcą zostać rodzicami to coś jest nie tak. Proszę się nad tym zastanowić - dodała.

W lipcu w Poznaniu ruszy miejski program dofinansowania zabiegów in vitro. To sposób na wypełnienie luki po zlikwidowanym rządowym programie. Pary będą mogły skorzystać z oferty trzech operatorów - szpitala z ulicy Polnej oraz dwóch prywatnych klinik Ivita i InviMed. Pary mogą liczyć na dofinansowanie w wysokości 5000 złotych, a koszt zabiegu to około 7500 złotych. Pozostanie więc dopłacenie 2500 złotych. Program ma trwać 4 lata i objąć około 360 par. Miasto przeznaczy na ten cel 8 mln złotych. Kryteria uczestnictwa w programie nie zostały jeszcze przedstawione.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

30℃
19℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
22 km
Stan powietrza
PM2.5
19.22 μg/m3
Dobry
Zobacz pogodę na jutro