Powiadomił służby o poważnym wypadku, który okazał się "żartem". Szuka go policja
W poniedziałek po 23.00 na numer 112 w Kaliszu zadzwonił mężczyzna z informacją, że na drodze wojewódzkiej nr 470 doszło do zderzenia autobusu i ciężarowki. Rannych miało zostać wiele osób. Na miejsce wysłano służby, ale wypadku nie znaleziono. "Żartownisia" szuka teraz policja.
Jak informują faktykaliskie.pl, młody mężczyzna zadzwonił pod numer 112 i poinformował dyspozytora o wypadku pomiędzy Morawinem i Cekowem na DW 470 pod Kaliszem. Z jego relacji wynikało, że autobus przewożący 50 osób zderzył się z samochodem ciężarowym. Wskazywał, że wiele osób zostało rannych.
Dyspozytor natychmiast podjął decyzję o zaalarmowaniu strażaków z różnych miejscowości. Na miejsce wyruszyło 7 zastępów strażaków - m.in. z Kalisza i gminy Żelazków. Do akcji ruszyli także policjanci oraz karetki pogotowia ratunkowego. Gdy na miejscu pojawili się pierwsi strażacy - okazało się, że żadnego wypadku nie było. Przejechali całą trasę i nie znaleźli wypadku. Podjęto więc decyzję o wycofaniu jednostek, które zmierzały we wskazane przez zgłaszającego miejsce.
- Nie udało się jeszcze ustalić tożsamości osoby, która zgłosiła fałszywy wypadek. Poszukiwania trwają - mówi Anna Jaworska-Wojnicz z kaliskiej policji. - Zatrzymanie go to kwestia czasu - dodaje. Zmiany w przepisach związanych z koniecznością rejestracji wszystkich numerów telefonów (również tych na kartę) miały ułatwić pracę służbom w takich sytuacjach. - Ten przypadek jest nieco bardziej skomplikowany - podkreśla.
Co grozi zgłaszającemu? - Nasze prace zmierzają w kierunku artykułu 66 Kodeksu Wykroczeń, chodzi więc o fałszywy alarm wprowadzający w błąd instytucję użyteczności publicznej albo inny organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia. Kara to w tym przypadku areszt, ograniczenie wolności lub grzywna do 1500 złotych. Oczywiście zgłaszający może też zostać obciążony kosztami akcji - kończy Jaworska-Wojnicz.