Radny PiS pomagał ofiarom wypadku na Krzywoustego: "trzymałem ją za rękę, głaskałem po dłoni"
Radny z Prawa i Sprawiedliwości Michał Boruczkowski w poniedziałek wieczorem wracał ze świąt do Poznania. Natknął się na wypadek na ulicy Krzywoustego, o którym pisaliśmy na naszym portalu. Pomagał w akcji ratunkowej. Jak opisuje - samochód, którego kierowca zmarł w szpitalu, był "potężnie zgnieciony".
Boruczkowski był jednym z pierwszych kierowców, którzy dojechali na miejsce zdarzenia tuż po wypadku na wysokości Kinepolis. - Na lewym pasie stał samochód cały w płomieniach, na prawym pasie bliżej mnie stał jakiś srebrny samochód ze średnimi uszkodzeniami przodu i tyłu. Dalej na prawym pasie stał czarny samochód, bardzo mocno uszkodzony z uwięzionymi i jęczącymi ludźmi w środku - opisuje.
Radny najpierw chciał udzielać pomocy ewentualnym osobom znajdującym się w palącym się samochodzie, ale ogień był tak duży, że nie można było zbliżyć się do pojazdu (ostatecznie nikogo w nim nie było). Boruczkowski ruszył więc do samochodu marki Audi, w którym podróżowały cztery osoby. To kierowca tego auta zmarł w szpitalu, a trzy osoby znajdujące się w środku w stanie ciężkim przebywają w szpitalu. - Gdy zbliżyłem się do samochodu z uwięzionymi ludźmi wyglądało to w sposób następujący: cały przód był potężnie zgnieciony, w szczególności w miejscu kierowcy. Wszystkie drzwi (w tym klapa bagażnika) były powyginane, choć zamknięte. Oparcie tylnych pasażerów było zgięte w kierunku przodu pod kątem ok. 45 stopni, przygniatając pasażerów. Kierowca mężczyzna miał wychyloną głowę przez wybitą szybę, jęczał, z głowy ciekła mu krew, nogi miał uwięzione, choć był najbardziej przytomny i kontaktowy ze wszystkich pasażerów. Siedząca obok niego z przodu kobieta, oddychała, lecz się nie odzywała. Z tyłu za kierowcą była młoda kobieta z wyraźnie zaokrąglonym brzuszkiem, jęcząca z bólu, którą było widać, przez wybitą szybę okienną obok niej, a po prawej stronie tej kobiety leżało dziecko, cicho wydające niewyraźne odgłosy - relacjonuje.
Postronne osoby udzielające pomocy próbowały dostać się do rannych osób, ale drzwi były zaklinowane. Próbowano wybijać szyby, ale to się nie udawało. - Ponieważ: 1) klapa od bagażnika była zamknięta, 2) oparcie przygniatało tylnych pasażerów, 3) samo zaś oparcie było przygniatane przez napierające bagaże, 4) szyba okienna pasażerki za kierowcą była wybita - zacząłem wyciągać przez wybitą szybę bagaże i toboły, by zmniejszyć nacisk na oparcie tylnych pasażerów. Inni poszli moim śladem i szybko wyrzuciliśmy rzeczy z auta na zewnątrz, m. in. torując drogę służbom ratowniczym. W tym czasie zjawił się pierwszy wóz strażacki i została otworzona klapa bagażnika.
Na miejsce zaczęły przyjeżdżać wozy strażackie i karetki pogotowia. Wyciągano rannych pasażerów z samochodu. - Ja brałem udział przy wynoszeniu kobiety siedzącej z przodu obok kierowcy. Wspólnie ze strażakiem i innymi, przenieśliśmy ją na nosze strażackie. Położyliśmy ją na trawniku między drogami w przeciwnych kierunkach. W tym momencie, znowu tego wieczora zaczęło mocno padać i wszystko robiliśmy w strugach deszczu. Kobieta, około 50-tki, jęczała z bólu, miała zamknięte oczy. Gdy ją położyliśmy, trzymałem ją za rękę, głaskałem po dłoni i mówiłem uspokajające słowa, że najgorsze za nimi, że już wszystko zmierza ku dobremu, że są służby, by się nimi zająć, i że wszystkie osoby z samochodu żyją. Jak to mówiłem, prawie przestała jęczeć z bólu, i widziałem, że pomimo zamkniętych oczu, wsłuchuje się w moje słowa. Gdy chciałem ją puścić, przytrzymała moją rękę swą prawą dłonią, nie chcąc się ze mną rozdzielać - wyjaśnia. Pomagał mu także student medycyny, który m.in. założył kobiecie kołnierz ortopedyczny. - Z tego, co ja widziałem, w akcji ratunkowej, oprócz mnie najwięcej pomogli właśnie ten student medycyny 6. roku oraz jakiś tęższy mężczyzna około 30-tki. Jednakże, chcę powiedzieć, że wszyscy pomagający Poznaniacy - cywile swoim zaangażowaniem sprawili się na medal.
Ostatecznie kobieta trafiła do karetki. Na miejscu było już wielu strażaków i pracowników pogotowia ratunkowego, którzy udzielali pomocy innym potrzebującym. Boruczkowski pomógł jeszcze nałożyć maskę tlenową kierowcy Audi.
Jak już pisaliśmy na naszym portalu - w wyniku wypadku zmarł 56-letni kierowca Audi, a podróżujące z nim trzy osoby (dwie kobiety i 5-letnia dziewczynka) są w stanie ciężkim w szpitalu. 25-letniego kierowcę Mercedesa, który doprowadził do wypadku, zatrzymała policja.
Najpopularniejsze komentarze