Święto Niepodległości w latach trzydziestych: capstrzyk na placu Wolności, rogale i... studenckie zamieszki
Dziś Święto Niepodległości kojarzy się w Poznaniu przede wszystkim z dniem świętego Marcina. A jak było przed II Wojną Światową? Aby to sprawdzić zaglądamy do ówczesnej prasy.
11 listopada 1936 roku przypadał w środę, nad Poznaniem było pochmurno, a termometry wskazywały w ciągu dnia około pięciu stopni Celsjusza. Jak donosił Kurier Poznański obchody Dnia Niepodległości rozpoczęły się już wieczorem 10 listopada - Wczoraj wieczorem, jako w przededniu obchodu Niepodległości, odbył się na placu Wolności capstrzyk, poczem organizacje przysposobienia wojskowego defilowały, w drodze do swych kwater, po mieście przy dźwiękach orkiestr i świetle pochodni - czytamy w popołudniowym wydaniu Kuriera Poznańskiego z 11 listopada. Choć dziś Poznań słynie z radosnego świętowania Święta Niepodległości, to w 1936 doszło do zamieszek studenckich. Z relacji Kuriera Poznańskiego wynika, że 10 listopada studenci związani z ruchem narodowym zgromadzili się w budynku Collegium Minus na gali żałobnej poległych za Wielką Polskę. Po zakończeniu akademii studenci udali się pod konsulat Hiszpanii, gdzie wznosili okrzyki "Niech żyje narodowa Hiszpania" (przyp. red. To odniesienie do toczącej się w Hiszpanii wojny domowej) - Następnie wśród okrzyków: "Niech żyje Stronnictwo Narodowe!", "Przecz z żydo-komuną!", "Precz z sanacją!" udali się akademicy na plac Wolności - relacjonował Kurier. Bardziej szczegółowo o zdarzeniach z placu Wolności pisze Dziennik Poznański z 12 listopada - Następnie przeszli akademicy na pl. Wolności, gdzie usiłowali niepoważnymi okrzykami zmącić poważny nastrój publiczności zgromadzonej tamże z okazji przedednia Święta Niepodległości. Około godziny 22 policja rozproszyła manifestantów - czytamy w dziale "Z miasta".
Główne obchody przypadały oczywiście na 11 listopada. Jak dowiadujemy się z Kuriera Poznańskiego tego dnia biura wszystkich urzędów były nieczynne, zamknięte były szkoły, a banki pracowały jedynie do godziny 12. Oficjalne uroczystości rozpoczęły się o godzinie dziesiątej mszami w kościele farnym, kościele pobernardyńskim oraz mszą polową przed gmachem D.O.K - Wspaniały ołtarz tonący w powodzi kwiatów, widoczny był już zdaleka w perspektywie ul. Al. Marcinkowskiego. Na trawniku, na wprost wejścia do D.O.K. ustawiono orła, przed którym żołnierze zaciągnęli honorową wartę - czytamy w Dzienniku Poznańskim z 12 listopada. Mszę odprawił wojskowy kapelan ksiądz Paszkiewicz, a brali w niej udział przedstawiciele władz. Dziennik Poznański wymienia między innymi wiceprezydenta Ruge, prezesa sądu Szyszko czy inspektora policji Sawickiego.
O godzinie 11:15 rozpoczęła się natomiast defilada wojska przed Pomnikiem Wdzięczności. Defiladę przyjmował wojewoda Maruszewski oraz ppułk. Wiśniewski - Wśród barwnie dekorowanych ulic miasta chorągwiami narodowymi i zielenią przemaszerowały oddziały wojskowe: piechoty, artylerii, wojsk technicznych, kawalerii. Ponad głowami zebranych na trybunie przedstawicieli władz przedefilowały 4 eskadry samolotów - relacjonował Dziennik Poznański. W defiladzie wzięli również przedstawiciele licznych wówczas organizacji wojskowych, społecznych oraz kombatanci.
Co ciekawe własne obchody organizowało wiele działających wówczas organizacji. Swoją akademię zorganizowały między innymi Pocztowe Przysposobienie Wojskowe oraz Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet. Oficjalne uroczystości zakończyły się akademią w auli Uniwersytetu Poznańskiego - Na program złożą się przemówienia gen. Stanisława Taczaka i dyrektora dr. Wojtkowskiego, recytację, którą wygłosi artysta Teatru Polskiego Władysław Hańcza, oraz występy chóru Teatru Wielkiego pod batutą prof. Nowowiejskiego i orkiestry wojskowej pod batutą kpt. Chmielewicza - zapowiadał Dziennik Poznański.
Jednak poznaniacy pamiętali też o świętym Marcinie - U nas kult św. Marcina nie był nigdy tak żywy, jak na zachodzie. Jednak wiele miejscowości wywodzi swą nazwę od św. Marcina i sporo kościołów mamy pod jego wezwaniem. W ich liczbie znajduje się też i znany w Poznaniu kościół, który dawnemi czasami był ośrodkiem hucznego odpustu. Proszę przeczytać, co piszą o tem stare szpargały: "Około św. Marcina nadchodzą kiermasze cz. uroczystość coroczna poświęcenia parafjalnego kościoła. Po nabożeństwie jest zabawa... przyczem mieszkańcy występują bardzo hojnie, spraszając... krewnych i przyjaciół i racząc ich wedle możliwości". Dziś przebrzmiały już kiermasze i zabawy, lecz dzień św. Marcina nic nie uronił ze swego splendoru. Bo tak się złożyło, że w dniu tym, gdy lud nasz wierzy, że św. Marcin, rycerz rzymski, zjawia się na siwym koniu, nasi ochotnicy, źle odziani i zaopatrzeni, ale okuci wiarą, niby płaszczem św. Marcina, zerwali się do boju o Polskę, który poprowadził ich do zwycięstwa - pisał Kurier Poznański, który przypomina dawne przesądy ludowe: "Gdy marcinowa gęś po wodzie, będzie Boże Narodzenie po lodzie" albo "Gdy wiatr od południa w wigilię Marcina, będzie na pewno lekka zima".
Oczywiście w tym dniu nie mogło zabraknąć rogali świętomarcińskich - Bo to zwyczaj, datujący się z czasów dawnych, pogańskich. Około 11 listopada kapłana obdarowywano gąskami, kurczętami, prosiaczkami i darami przyrody: zbożem, owocami. Później te dary zastąpiono pewnemi symbolami, więc pieczywem w kształcie ptaka, lub rogalikami mającemi swym kształtem przypominać rogi wołu i barana, poświęconego bóstwu. Te zwyczaje utrzymały się też z przyjęciem chrześcijańskiej wiary. Obdarowywano jednak nie Boga, lecz kapłanów i klasztory, a połączono to z dniem św. Marcina. Bo Święty ten uznany został za patrona urodzajnych łąk, pól, pasterzy, trzód i ptaków - nie stawało więc nic na przeszkodzie, by pogańskie zwyczaje sprząc z dniem jego imienia - pisał Kurier Poznański i zachęcał poznaniaków - Chodźmy na rogale!
Wszystkie cytaty pochodzą z Dziennika (12 XI 1936) oraz Kuriera Poznańskiego (11 i 12 XI 1936) i zostały przytoczone zgodnie z ówczesną pisownią.