Jan Urban ma żal do Lecha. "Za szybko mnie skreślono"
- Za szybko mnie skreślono - mówi Jan Urban o swoim zwolnieniu z Lecha Poznań. Były szkoleniowiec Kolejorza i Legii Warszawa zapowiada, że będzie śledzić sobotnią konfrontację tych zespołów i chciałby, żeby zakończyła się ona remisem.
- Pracowałem tu i tu, więc dla mnie - żeby wilk był syty i owca cała - najlepiej, żeby skończyło się remisem - powiedział szkoleniowiec w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Czy Urban wciąż ma żal do władz Kolejorza? - Nie ukrywam, że tak. Za szybko mnie skreślono, bo przecież decyzja o dymisji nie zapadła po siódmej kolejce, tylko już po czwartej. Bo po siódmej było już widać, że wyszliśmy z dołka. Początek był nieudany z różnych względów. Karol Linetty wrócił po EURO, nie mógł grać, bo już praktycznie finalizował transfer do Włoch. To samo Tamas Kadar, który też mógł zmienić klub i nie grał, żeby nie ryzykować urazu. Szymek Pawłowski po Superpucharze miał kontuzję, a potem okazało się, że jak już znowu może występować, to Lech nie przegrywa. Wiedziałem, że będzie dobrze i z tego wyjdziemy. Przecież rok temu zatrudniano mnie w Lechu w bardzo trudnym momencie właśnie z nadzieją, że sobie poradzę. Nie zawiodłem, a jednak tym razem tego zaufania zabrakło i to mnie zabolało - skomentował.
Przygoda Urbana w Lechu mocno przypominała losy Macieja Skorży, który został zatrudniony i zwolniony w podobnym momencie. - Ale on przynajmniej dostał jedenaście kolejek, a ja nawet nie siedem, bo tak jak już wspomniałem decyzja o dymisji zapadła wcześniej. A przyszła przecież fajna seria plus awans w Pucharze Polski po wygranej w Bielsku-Białej. To wszystko dla prezesów nie miało już znaczenia - stwierdził były napastnik.