Zamknęli punkty z dopalaczami w Poznaniu. Handel przeniósł się do internetu
Służby robią co mogą, by uniemożliwić głównie młodym ludziom kupowanie dopalaczy. Obecnie w naszym mieście nie działa żaden sklep oferujący takie używki. Nie oznacza to jednak, że problem zniknął. Dopalacze można bowiem kupić w internecie.
Jeszcze niedawno pisaliśmy o sklepie przy ul. Strzeleckiej, w którym można było kupić dopalacze. - Szyld niby był, że to monopolowy, a handlowali tam narkotykami, dopalaczami - mówi jeden z mieszkańców. - Na dzisiaj nie mamy informacji aby jakakolwiek placówka czy też punkt na terenie Poznania sprzedawały dopalacze - mówi Marta Mróz z Wydziału Prewencji poznańskiej policji.
Tylko w dwóch poznańskich sklepach zamkniętych przez służby w wakacje, zabezpieczono 2,5 tysiąca dopalaczy. Mimo kar finansowych nakładanych na właścicieli sklepów, ci wciąż próbują działać w kolejnych lokalizacjach. Łączna kwota, na jaką wystawiono kary to około 0,5 mln złotych, ale jak łatwo się domyślić - ściągalność jest zerowa.
Niestety sprzedaż dopalaczy z ulic miasta przenosi się do internetu. A to problem m.in. dla policji. - Musimy skontaktować się z administratorem serwera, na którym to się odbywa. Niestety nie są to polskie serwery, a głównie holenderskie. To powoduje duży problem, bo administratorzy tych serwerów nie chcą z nami współpracować - mówi mł. insp. Maciej Nestoruk, p.o. komendanta poznańskiej policji.
Istotna jest więc edukacja. We wtorek w Poznaniu zorganizowano spotkanie dla nauczycieli, pedagogów, terapeutów, na którym informowano o zagrożeniach, ale też o tym, w jaki sposób pomóc ludziom uzależnionym. - Niestety widać ogromne spustoszenie m.in. w mózgu. Dziewczęta mają ogromne problemy z nauką, funkcjonowaniem w życiu codziennym, logicznym myśleniem - mówi siostra Katarzyna Katarzyniak, która pracuje z dziewczynami uzależnionymi od dopalaczy. W ramach programu policji "Dopalacze niszczą życie" mają być w tym roku szkolnym kontynuowane spotkania edukacyjne dla uczniów.