Poznań nie przeznaczy pieniędzy na walkę z barszczem Sosnowskiego
Śmiertelnie groźny barszcz Sosnowskiego nie do pokonania w Poznaniu. Miasto nie planuje wydawania pieniędzy na walkę z rośliną. Tymczasem w Małopolsce taki eksperyment się udał.
Niszczenie barszczu Sosnowskiego jest efektem dwuletniego programu, który za trzy miliony złotych prowadził Uniwersytet Rolniczy w Krakowie. W kilku gminach Małopolski udało się zlikwidować ponad 80 procent skupisk tej niebezpiecznej rośliny. Poznańscy naukowcy przekonują, że do czasu całkowitego zlikwidowania barszczu nie można mówić o sukcesie. 80 procent to nie jest dużo, bo nawet gdyby było to 95 procent, nawet gdyby pozostały pojedyncze rośliny - to już jest tak niebezpieczne do inwazji tej rośliny - tłumaczy prof. Zenon Woźnica, Wydział Rolnictwa i Bioinżynierii, UP.
Wydział Zarządzania Kryzysowego w Poznaniu niszczenie rośliny przerzuca na właścicieli terenów, na których chwast rośnie. Tymczasem w Poznaniu od lat z niebezpieczną rośliną walczą strażnicy miejscy. W zeszłym roku kilka takich miejsc głównie na Nowym Mieście, Jeżycach, Grunwaldzie oraz Piątkowie zidentyfikowaliśmy. Będziemy je sprawdzać, ponieważ należy pamiętać, że jeśli ta roślina zgubi nasiona to ono potrafi wegetować w ziemi nawet kilka lat i wystąpić - mówi Jacek Kubiak, Straż Miejska.
Barszcz Sosnowskiego ma właściwości parzące i alergizujące, stanowi niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia. Kontakt z rośliną wywołuje reakcje skórne: zaczerwienienia, obrzęki, pęcherze porównywalne z oparzeniami.