Leki będą droższe? Ministerstwo planuje rewolucję na rynku aptek
W Polsce działa około 15 tysięcy aptek. Wkrótce ich liczba może zmniejszyć się o około jedną trzecią. Mowa o placówkach należących do sieci. Zdaniem niektórych ekspertów może to odprowadzić do wzrostu cen leków.
Jak podaje Rzeczpospolita, Ministerstwo Zdrowia planuje nad projektem ustawy zawierającym pomysł tzw. apteki dla farmaceuty - mogłaby ją prowadzić jedynie osoba z kierunkowym wykształceniem. Przynajmniej 51 proc. udziałów w aptece będzie musiało należeć do magistra farmacji.
Obecnie apteki indywidualne i mikrosieci (do pięciu placówek) to ok 2/3 rynku. Pozostałe kontrolowane są przez sieci. W tym przypadku nie ma możliwości, aby właścicielem był farmaceuta.
- Mamy nadzieję, że ministerstwo się z tego pomysłu wycofa. Ostrożnie licząc, ustawie podlegać będzie 5 tys. aptek, czyli wywłaszczenie dotknie majątku wartego 5 mld zł. I zatrudniającego kilkadziesiąt tysięcy pracowników - powiedział Rzeczpospolitej Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET, zrzeszającego sieci apteczne.
Zdaniem przeciwników w "sieciówkach" leki są nawet o 20 - 30 proc. tańsze, więc ich likwidacja spowoduje wzrost cen. Z pomysłu zadowoleni są oczywiście przedstawiciele aptekarzy indywidualnych. Nie chcą jednak go komentować zanim ministerstwo nie opublikuje gotowego projektu.
Na konkrety trzeba będzie poczekać prawdopodobnie do sierpnia. Ustawa ma zacząć obowiązywać od stycznia 2017 roku. Rynek aptek w Polsce jest bardzo nasycony: na jeden punkt przypada od 2,7 do 3,5 tys. osób. W Czechach to 5 tys., w Austrii 7 tys., a w Szwecji ponad 10 tys.