Poznań: po zamarzniętej Malcie... na rowerze
Apele służb nie pomagają. Po zamarzniętym Jeziorze Maltańskim każdego dnia chodzi mnóstwo osób. - Gościu jeżdżący po Malcie rowerem to już chyba przesadził - pisze nasz czytelnik.
Od momentu, gdy w Poznaniu zrobiło się bardzo zimno apelujemy do mieszkańców, by nie wchodzili na zamarznięte akweny - zarówno na Wartę jak i na poznańskie jeziora oraz stawy. Ostatnio o ryzykownym wchodzeniu na zmrożoną taflę Jeziora Maltańskiego pisaliśmy w weekend.
- Istnieje chęć zabawy. Dość szybko wchodzimy na lód, chcąc się poślizgać, pobawić. Następuje natychmiastowe oddalenie się od brzegu i wtedy może dojść do załamania się lodu i powstaje natychmiastowe zagrożenie - każda minuta to ogromne ryzyko - tłumaczył st. bryg. Jerzy Ranecki, zastępca komendanta miejskiego PSP w Poznaniu.
Apele służb o to, by zamiast na akwenach "bawić się" i ślizgać na poznańskich lodowiskach, nie przynoszą niestety efektu. - Na płycie zamarzniętej Malty był we wtorek dość duży ruch, ale gościu jeżdżący po niej rowerem to już chyba przesadził - pisze nasz czytelnik, Adam. Równie nieodpowiedzialnie jak ten rowerzysta zachował się mężczyzna, który kilka dni temu jeździł po Jeziorze Maltańskim na łyżwach.
Raz jeszcze prosimy o to, by nie wchodzić na zamarznięte jeziora czy stawy. Każdego roku zimą strażacy odnotowują nawet 100 interwencji związanych z wchodzeniem na lód. Pod koniec 2015 roku w Wielkopolsce po wejściu na taflę zginęły dwie osoby - lód się pod nimi załamał.