Tragiczne dni w Tatrach. Turyści zaczną płacić za akcje ratunkowe?
Dodano wtorek, 5.01.2016 r., godz. 11.00
Przełom 2015 i 2016 roku był w Tatrach tragiczny. W ciągu tygodnia życie straciło 14 osób - takiej serii pojedynczych wypadków tam jeszcze nie było. Wśród polityków rozpoczęła się dyskusja na temat zmian w turystyce górskiej.
Choć śniegu spadło niewiele, to warunki w górach nie sprzyjają zdobywaniu szczytów. Szlaki są pokryte lodem, co przysparza wiele problemów, szczególnie mniej doświadczonym osobom. - Wielu turystów zachowywało się na szlakach bardzo nierozważnie, by nie użyć dosadniejszych słów - powiedział Gazecie Wyborczej Adam Marasek, ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Akcja ratunkowa może kosztować nawet 30 tysięcy złotych. Tymczasem Polacy nie partycypują w jej kosztach, tak jak ma to miejsce w pozostałych krajach Unii Europejskiej.
W styczniu ma dojść do spotkania przedstawicieli MSM i służb ratowniczych z parlamentarzystami. - Po ostatniej serii tragicznych tatrzańskich wypadków musimy zastanowić się nad wprowadzeniem nowych rozwiązań, tak by ograniczyć ryzyko śmierci na szlaku. Gdyby wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenia dla osób wybierających się w góry, to już samo wykupienie polisy uświadamiałoby turystom niebezpieczeństwo, jakie niesie wyprawa na szczyty - powiedział Wyborczej Ireneusz Raś, przewodniczący sejmowej komisji kultury fizycznej, sportu i turystyki.
Z potrzebą dyskusji zgadza się Marek Matuszewski z PiS. Podkreśla jednak, że nie należy przesadzić, bo zbyt duże zakazy mogłyby odstraszyć turystów.
Możliwym rozwiązaniem jest model przyjęty na Słowacji. Tam Tatry są zamykane, a za każdą akcję poszukiwawczą czy ratowniczą wystawiany jest rachunek. Dzięki ubezpieczeniom, już za ok. 1,5 zł dziennej składki można mieć polisę wartą do 30 tys. złotych. Najliczniejszą grupą nie wykupującą ubezpieczeń są Polacy, którzy nastepnie często np. odmawiają pomocy w obawie przed wysokim rachunkiem.