Znaleźli nowotwór w kości sprzed 3800 lat
Badają szkielet sprzed kilku tysięcy lat i na jego podstawie określają nie tylko wiek czy płeć osobnika, ale też potrafią wykryć u niego... nowotwór. Zajmują się identyfikacją szczątków na zlecenie prokuratury, ale też określają wiek osób pojawiających się w materiałach pornograficznych. Mowa o pracownikach Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Tydzień temu opisywaliśmy jak przebiega proces identyfikacji na podstawie szkieletu. Zajmują się tym antropolodzy sądowi we współpracy z zespołem innych specjalistów. Jednym z niewielu antropologów sądowych w Polsce jest dr Dorota Lorkiewicz-Muszyńska, która opowiada o konkretnych przypadkach badanych w Katedrze i Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
Rok leżał w lesie
Dzięki działaniu antropologów wielokrotnie udało się ustalić tożsamość osoby, do której należały znalezione kości. Tak było w przypadku szczątków ujawnionych w 2002 roku w jednym z lasów. Kości leżały na powierzchni ziemi przez około rok. Widać na nich uszkodzenia spowodowane przez żerowanie zwierząt mięsożernych - na kościach są ślady zębów. Nigdy nie znaleziono np. żuchwy czaszki. W samej czaszce widać natomiast ślady po postrzałach. - W przypadku obrażeń postrzałowych kości otwory wlotowy i wylotowy charakteryzuje zespół cech indywidualnych - jak w przypadku tej czaszki widzimy, dwa otwory wlotowe i dwa otwory wylotowe. W obu przypadkach otwory wlotowe w czaszce są regularnego kształtu, mniejszej średnicy, a brzegi są ostre. W przypadku widocznych otworów wylotowych ta średnica jest nieco większa, a na powierzchni zewnętrznej na obwodzie otworów wylotowych obserwujemy ubytki w kształcie zbliżonym do krateru - wyjaśnia dr Lorkiewicz-Muszyńska.
W tym przypadku na podstawie zmian zaobserwowanych w kościach można było stwierdzić, że osobnik za życia miał złamanie kości podudzia. Pojawiły się też cechy uzębienia - stwierdzono, że niektóre zęby wypadły za życia. - Określono, że to niekompletne szczątki mężczyzny w wieku około 45 lat. Został opracowany kompletny profil biologiczny zawierający nie tylko szacunkowy wiek, ale też przybliżoną wysokość ciała. Określono jakie urazy mężczyzna przebył za życia, opracowano szczegółowo stan uzębienia uwzględniając braki zażyciowe (świadczą o nich zarośnięte zębodoły), czy ślady ingerencji stomatologicznej skutkujące obecnymi wypełnieniami. Dodano przy tym, że wśród szczątków ludzkich ujawniono także kości pochodzenia zwierzęcego, były to kości psa - dodaje.
- Na polecenie prokuratury przygotowaliśmy przypuszczalny wizerunek twarzy tego człowieka. Było to o tyle utrudnione, że czaszka była pozbawiona żuchwy, która stanowi bardzo istotny element w procesie szacowania wyglądu twarzy. Aproksymacja twarzy nigdy nie odwzoruje nam w 100% tego, jak wyglądał dany człowiek. Niektóre cechy w zakresie tkanek miękkich nie wykazują związku z podłożem kostnym, i niektórych cech nie jesteśmy w stanie ustalić na podstawie czaszki - choćby cechy małżowin usznych, cechy brwi, cechy owłosionej skóry głowy jak fryzura, długość. U mężczyzn w grę wchodzi też kwestia zarostu.
Po wykonaniu aproksymacji okazało się, że podobieństwo było na tyle uchwytne, że udało się wytypować mężczyznę, który został uznany za zaginionego na terenie Polski. - Był to obywatel Białorusi, który podróżował ze swoim psem, owczarkiem niemieckim. W aspekcie odkrytych przez nas kości psa, zgadzały się z tą rasą pod względem wielkości.
Gdy uda się wytypować konkretną osobę, do której mogą należeć kości, porównuje się wyniki badań pośmiertnych z danymi zażyciowymi, w tym z dokumentacją medyczną. - Dopiero taka analiza porównawcza jest podstawą do ustalenia tożsamości osobnika. W tym przypadku dysponowaliśmy 2 zdjęciami mężczyzny wykonanymi za życia i wykonaliśmy badania metodą superprojekcji. Nie udało się uzyskać dokumentacji medycznej. Z danych uzyskanych od rodziny wynikało natomiast, że mężczyzna za życia miał wypadek samochodowy i przebył złamanie kości podudzia, co pozostawało w związku z cechami badanych przez nas kości. Dodatkowo przekazano nam, że mężczyzna utykał, a wcześniej wskazaliśmy, że kość piszczelowa okazuje zmiany i deformacje końca dalszego, co wskazywało na możliwe problemy w funkcjonowaniu stawu skokowego. Dane więc się zgadzały.
Nowotwór w kościach sprzed 3800 lat
Większość przypadków badanych przez antropologów w Katedrze i Zakładzie Medycyny Sądowej UM im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu to współczesne szczątki. Coraz częściej poznańscy specjaliści współpracują także z archeologami.
2,5 roku pracowano nad "Wojownikiem". To szczątki mężczyzny, które odkryto w 2012 roku podczas wykopalisk w Rogalinie, na wschodzie Polski. - Prace wykopaliskowe na stanowisku w Rogalinie niedaleko Hrubieszowa zapoczątkowało odkrycie fragmentów szkieletu w 2008 roku. Pracami archeologicznymi kieruje Anna Hyrchała, archeolog z Muzeum im. Stanisława Staszica w Hrubieszowie. Jak dotąd szczątki odkryto w kilkunastu grobach na użytkowanym polu ornym. Badania przeprowadzono w ramach prac ratunkowych, to znaczy, że obawiano się, że wkrótce maszyny rolnicze po prostu mogą zniszczyć kości, z których część znajdowała się w warstwie ornej.
Akurat szkielet "Wojownika" był nienaruszony, inne niestety miały uszkodzenia mechaniczne. Grób sprzed około 3800 lat (wczesna epoka brązu) miał bogate wyposażenie. - Znaleziono w nim m.in. groty strzał, grot noża lub włóczni, stanowiące ówczesną broń - relacjonuje antropolog. - To badania prowadzone na bardzo szeroka skalę, nie tylko archeologiczne i antropologiczne, ale też genetyczne, radiologiczne, czy stomatologiczne - dodaje. W ich trakcie okazało się, że mężczyzna w chwili śmierci miał około 45 lat i cechował się bardzo dobrym stanem uzębienia. Tyle tylko, że zęby miał bardzo starte z uwagi na stosowaną ówczesną dietę. - Jak wykazały wyniki analiz odontologicznych, prowadzonych zespół stomatologów, dr Agnieszkę Przystańską, dr Mariusza Glapińskiego i dr Tomasza Kulczyka, tak znacznego stopnia starcie koron zębowych to prawdopodobnie skutek spożywania pokarmów z mąki zawierającej drobiny z kamiennych żaren. Stomatolodzy w oparciu o badania morfologiczne i radiologiczne nie stwierdzili żadnych zmian chorobowych czy anomalii rozwojowych w zakresie uzębienia "Wojownika".
"Wojownik" był okazem zdrowia, poza jednym "szczegółem". - Podczas badań tomografii komputerowej kości dr Wojciech Kociemba zdiagnozował zmiany nowotworowe w zakresie kości piszczelowej. Były niezłośliwe, niedające dolegliwości, ale dopiero badania radiologiczne to ujawniły. Takie metody badań są niezwykle cenne choćby podczas badania zwłok w stanie mumifikacji, szczególnie w sytuacjach gdy zwłok takich nie chcemy czy nie możemy zniszczyć. Wykonując tomografię komputerową możemy przeprowadzić tzw. rekonstrukcje wtórne 2D i 3D badanych kości. Możemy zaglądnąć w każdą część szkieletu, bo obraz jest perfekcyjnie odwzorowany. Analizujemy w ten sposób cechy budowy, zmiany chorobowe, anomalie rozwojowe, których z zewnątrz nie widać.
Dzięki współpracy ze specjalistami z różnych dziedzin udało się odkryć coś jeszcze. - Najpierw badania prowadzili antropolodzy z w Instytutu Archeologii UMCS w Lublinie, następnie my kontynuowaliśmy badania antropologiczne i identyfikacyjne, przy współpracy z naszymi kolegami przeprowadziliśmy także m.in. badania radiologiczne, stomatologiczne czy genetyczne. Badania genetyczne prowadzone przez dr Monicę Aberu-Głowacką pozwoliły na ustalenie, iż w grobie obok "Wojownika" pochowany został osobnik płci męskiej (jak wykazały badania antropologiczne w wieku około 7-9 klat), spokrewniony z nim w linii męskiej. Mógł być to jego brat, być może kuzyn. To praca zespołowa, w której doskonale się uzupełniamy wynikami badań z poszczególnych dziedzin nauki.
"Wojownik" doczekał się także kopii swojej czaszki w skali 1:1. Powstała dzięki drukarce 3D. - Wydruk czaszki w 3D był możliwy dzięki współpracy z dr inż. Michałem Rychlikiem z Politechniki Poznańskiej. Wyjściowe dane do otrzymania repliki czaszki stanowiły dane z tomografii komputerowej. Z wykorzystaniem specjalistycznych programów komputerowych 3D uzyskano wirtualny model, w tym przypadku czaszki, a następnie wierną kopię czaszki "Wojownika".
Na podstawie kompleksowych wyników badań czaszki udało się zrekonstruować wygląd twarzy mężczyzny sprzed 3800 lat. Ponadto na podstawie uzyskanych danych z badań antropologicznych szkieletu już przygotowano manekina, który od kwietnia będzie prezentowany w Muzeum im. ks. St. Staszica w Hrubieszowie na wystawie zatytułowanej "Wojownik i księżniczka". Będzie wyposażony w kopię broni znalezioną w jego grobie.
Grób antywampiryczny, żołnierz wyklęty i generał
Nie tylko "Wojownikiem" zajmowano się w Poznaniu. - Bardzo ciekawym przypadkiem była identyfikacja na podstawie czaszki Józefa Franczaka, jednego z żołnierzy wyklętych, zamordowanego 21 października 1963 roku. Decyzją ówczesnego Prokuratora czaszkę zabezpieczono do dalszych czynności procesowych. Przez kilkadziesiąt lat nie było wiadomo, gdzie jest jego czaszka. Odnaleziono ją w grudniu 2014 roku i pojawiła się kwestia ustalenia, czy to czaszka Józefa Franczaka, którego zwłoki pozbawione głowy pochowano początkowo w bezimiennej mogile. Prowadzone kompleksowo badania antropologiczne i odontologiczne pozwoliły na wyciągnięcie jednoznacznie brzmiących wniosków.
Kolejna sprawa dotyczyła generała Piotra Bontemps, żołnierza napoleońskiego. Jego szczątki znaleziono w 2013 roku w Płocku-Imielnicy. - Nie zachował się żaden wizerunek generała, uznano więc, że warto na podstawie odnalezionej czaszki ustalić, jak mógł wyglądać - przyznaje. Po wykonaniu podstawowych badań antropologicznych, odontologicznych i radiologicznych obejmujących tomografie komputerową czaszki, szczątki generała (wraz z czaszką) zostały pochowane. - Prace nad tym projektem wciąż jeszcze trwają.
Poznańscy specjaliści uczestniczyli też w badaniach nad szczątkami z pochówku antywampirycznego w Wodzisławiu Śląskim. W 1986 w sąsiedztwie kościoła znaleziono kilka grobów, a wśród nich jeden - wykonany niedbale. Ustalono, że ciało, które w nim pochowano leżało na brzuchu z głową na wschód (wówczas chowano zmarłych głową na zachód) i było pozbawione stóp. Wskazywało to, że w grobie mógł zostać pochowany ktoś, kto był uznawany za czarownicę lub... wampira.
- Na podstawie kości ustaliliśmy płeć. Czaszka i miednica wskazywały, że są to szczątki kobiety. Wykonano też badania genetyczne, które to potwierdziły. Oszacowaliśmy także wiek na 45-50 lat, przybliżoną wysokość ciała na podstawie pomiarów kości długich określiliśmy na około 155 cm. Cechy czaszki wskazywały, że kobieta mogła być osobnikiem odmiany żółtej. Badania genetyczne wykazały, że mogła pochodzić z Azji. Udało się przygotować trójwymiarową rekonstrukcję głowy metodą komputerową, na podstawie której artysta plastyk wykonał popiersie, które trafiło do muzeum.
Nie tylko kości
Poznańska antropolog wraz ze współpracownikami zespołu badawczego zajmuje się nie tylko badaniem kości. - Zajmujemy się także badaniami identyfikacyjnymi zwłok, identyfikacją osoby na podstawie śladów ugryzień i odwzorowania cech zębów ujawnionych na ciele zwłok lub osoby żywej, identyfikacją osób zarejestrowanych w zapisie z kamer monitoringu czy ustalaniem wieku osób, które nie znają swego wieku metrykalnego lub celowo go ukrywają. Niejednokrotnie mieliśmy do czynienia z ofiarami przestępczości seksualnej czy handlu ludźmi. W jednym z przypadków zostaliśmy poproszeni o oszacowanie wieku biologicznego cudzoziemki, była to osoba pochodzenia azjatyckiego, która ze szczątkowych wspomnień z dzieciństwa zapamiętała, iż została sprzedana w wieku około 9 lat. Nie wiedziała jednak ile w rzeczywistości ma lat, bo nie znała swojej daty urodzenia. Ta osoba została sprzedana przez rodzinę i była sprzedawana kilka razy, aż trafiła do Polski, do ośrodka, w którym znalazła schronienie. Zostaliśmy poproszeni o ustalenie wieku biologicznego na podstawie wieku zębowego i kostnego. Jak wykazały wyniki przeprowadzonych zespołowo badań, ta osoba okazywała stopień rozwoju cech wykazujących znaczną już dojrzałość biologiczną, co pozwoliło na określenie wieku w zakresie około 18-19 lat.
Do zakładu trafiają także zdjęcia czy filmy o treściach pornograficznych. - Trzeba określić czy w tych materiałach są rzeczywiście takie, w których występują osoby małoletnie, a następnie, jeśli wskazane zostaną takie materiały, są one analizowane pod względem zawartości treści. Tym zajmuje się specjalista z zakresu seksuologii. Analiza materiałów często odbywa się zespołowo. To bardzo trudne zagadnienia, do których trzeba podchodzić z dystansem, a opinie muszą być zawsze pozbawione emocji.
"Kości", "CSI" i Trupia Farma
Kto z nas nie czytał książek, w których rozwiązywano zagadki na podstawie danych zapisanych w kościach czy w ciele ofiary? Do Davida Huntera, antropologa sądowego stworzonego przez Simona Becketta, może wkrótce dołączyć nowa książkowa bohaterka, antropolog sądowa z Poznania. - Wierzę, że autorzy czerpią wiedzę ze sprawdzonych źródeł. Niedługo ma pojawić się powieść kryminalna o poznańskiej pani antropolog. Autorka kilkukrotnie gościła u nas i z nami rozmawiała na temat zagadnień związanych z antropologią sądową, identyfikacją zwłok i szczątków ludzkich. W informacjach zawartych w literackiej fikcji z pewnością jest wiele prawdy, ale mogą pojawić się też pewne nieścisłości, które niewątpliwie wychwyci specjalista w danej dziedzinie. Nie jest to jednak publikacja naukowa, a coś, co ma służyć przyjemności czytelnika.
Dr Lorkiewicz-Muszyńska przyznaje, że seriali typu "Kości" czy "CSI" nie ogląda. - Nie mam na to czasu i wybieram inne formy spędzania niewielu wolnych chwil. Widziałam może jeden odcinek. Jeszcze daleka droga przed nami, abyśmy mieli takie możliwości i abyśmy mogli się posługiwać takim sprzętem i technologiami jak bohaterowie seriali. Cały czas w praktyce w dużym stopniu stosujemy jednak klasyczne metody badawcze, nie są dostępne tak zaawansowane technologie jak przedstawia się w niektórych filmach. Często wspomagamy się oczywiście programami komputerowymi, także 3D, czy nowoczesnymi metodami obrazowania.
Miłośnicy kryminałów z badaniem kości w tle z pewnością znają postać Billa Bassa, amerykańskiego antropologa sądowego, który stworzył na uniwersytecie w amerykańskim stanie Tennessee niezwykły projekt badawczy - Trupią Farmę. Na wydzielonym terenie badany jest rozkład ludzkiego ciała w różnych warunkach - w wodzie, ziemi, bagnie, samochodzie. Dane są skrupulatnie opisywane i wykorzystywane przez medyków sądowych czy antropologów na całym świecie. Czy taki obiekt mógłby powstać w Polsce? - Takie badania są na pewno bardzo pomocne, szczególnie w kwestii specyfiki zmian pośmiertnych w różnych warunkach i zawsze pojawiającego się pytania "ile czasu upłynęło od chwili zgonu?". W Polsce jednak powstanie takiej farmy to coś, na co z pewnością trzeba będzie długo poczekać, a być może nigdy nie powstanie. W Europie także nie ma takiego miejsca, głównie przez przepisy prawne. Nawet jeżeli ktoś w Polsce zadeklarowałby, że zgadza się na przekazanie swoich zwłok po śmierci z precyzyjnym wskazaniem na taką farmę, przepisy prawne dotyczące postępowania ze zwłokami byłyby tutaj przeszkodą. W Polsce na uczelniach medycznych mamy Program Świadomej Donacji Zwłok, ale nie przewiduje on umieszczenia zwłok na takiej farmie.
- W Polsce, jak i w innych krajach Europy, zmiany pośmiertne bada się głównie w oparciu o badania prowadzone na świniach. Ten problem często jest podnoszony przez naukowców, bo jednak pojawia się pytanie jak mają się te wyniki badań w odniesieniu do dynamiki i charakteru zmian pośmiertnych zachodzących w obrębie ciała człowieka - przyznaje.
Polscy specjaliści doświadczenie zdobywają nie na Trupiej Farmie, a dzięki konkretnym przypadkom. - Naszą wiedzę budujemy m.in. na analizowanych przypadkach, w których znany jest nam czas, jaki upłynął od czasu zaginięcia danej osoby czy nawet chwili zgonu, z uwzględnieniem znanych warunków w jakich ciało czy szczątki zostały ujawnione. Wszystko jest szczegółowo analizowane i opisywane. Czerpiemy też, co oczywiste, wiedzę z dostępnej literatury, a więc osiągnięć innych naukowców. A w tym przypadku Trupia Farma to niewątpliwie kopalnia wiedzy - kończy.