Radni i urzędnicy podsłuchiwani? Jeśli tak, serdecznie pozdrawiają
Afera taśmowa to obecnie numer jeden w ogólnopolskich wiadomościach. Czy poznańscy urzędnicy i radni obawiają się o to, że są podsłuchiwani? Jarosław Pucek, prezes ZKZL przyznaje, że czasem ma takie obawy, ale serdecznie podsłuchujących... pozdrawia.
Podsłuchana rozmowa prezesa Narodowego Banku Polskiego i Ministra Spraw Wewnętrznych wywołała burzę w mediach. Ale czy na lokalnym "podwórku" urzędnicy i radni obawiają się tego, że ktoś ich podsłuchuje?
Miejscy radni przed udaniem się do sali sesyjnej mogą rozmawiać w jednym z kilku pomieszczeń. Dostęp do pokojów mają pracownicy urzędu, służby techniczne i radni, bez względu na partyjną przynależność. - Nie słuchamy o czym radni rozmawiają - zapewnia Mirosława Przestacka z UM. Radni zapewniają też, że wzajemnie siebie nie podsłuchują. - My tego nie robimy, nic mi na ten temat nie wiadomo. Nigdy nie dostrzegłem też takich praktyk po stronie koleżanek i kolegów - mówi Krzysztof Grzybowski, radny PiS.
Prezes ZKZL, Jarosław Pucek przyznaje, że niepokoją go... szmery w jego telefonie. - Czasem jestem przekonany, że ktoś mnie słucha. Zawsze jednak w takiej sytuacji serdecznie wszystkich pozdrawiamy - mówi. Pucek podkreśla, że w przypadku dobrze wykonywanej pracy, nawet najdokładniejszy podsłuch nie jest w stanie nikomu zaszkodzić.