Młodzież siłą Lecha Poznań
- Nie jest powiedziane, że krótka przerwa w rozgrywkach wybije z rytmu podopiecznych Mariusza Rumaka. Może być nawet tak, iż zobaczymy ten zespół mocniejszy niż w ostatnich kolejkach. Zawodnicy wiedzą, o co grają i na pewno stać ich na jeszcze lepszą grę - mówi Jarosław Araszkiewicz, który jako zawodnik Lecha Poznań wywalczył pięć tytułów mistrza Polski.
Jaką ocenę szkolną wystawiłby pan Lechowi za występy w sezonie zasadniczym?
Na pewno pozytywną. Wiele meczów było bardzo dobrych, ale zdarzały się też wpadki - jak choćby w spotkaniu z Widzewem, kiedy wygrana wymknęła się z rąk w końcówce, czy też przede wszystkim z Pogonią. Myślę, że "Kolejorz" zasłużył na piątkę z minusem za to, co do tej pory pokazał.
Wierzy pan jeszcze w doścignięcie Legii na koniec sezonu?
W polskiej lidze wszystko jest możliwe. Jak już w hiszpańskiej ekstraklasie padają zaskakujące wyniki, to co dopiero mówić o naszych rozgrywkach. Nawet obstawianie tzw. pewniaków wiąże się z dużym ryzykiem. Wiadomo, że Lech, chcąc zdobyć mistrzostwo Polski, musi wygrywać kolejne mecze i liczyć na potknięcie Legii. Wtedy na Łazienkowskiej w ostatniej serii gier wszystko będzie zależeć od niego. Przede wszystkim zawodnicy Lecha muszą wierzyć we własne umiejętności. Odrobina szczęścia też im się przyda w tym wszystkim...
Co jest obecnie największą siłą Lecha?
Duża liczba młodych, bardzo perspektywicznych zawodników. Nie są może oni jeszcze wiodącymi postaciami, ale kilku z nich jest już tego całkiem blisko.
W teorii najciekawiej w pierwszej kolejce grupy mistrzowskiej zapowiada się mecz Lech - Wisła. Można zastosować sformułowanie "szlagier" czy użycie tego słowa wobec ostatnich poczynań Wisły będzie jednak nadużyciem?
Kiedy Franciszek Smuda obejmował Wisłę, nie brakowało opinii w stylu: "oby tylko się utrzymał z tym zespołem". A on wykonał fajną robotę i jesienią drużyna spisywała się bardzo dobrze. Wiosną stało się, jak się stało, i wobec braku wartościowych zmienników po kilku kolejnych wpadkach krakowianie osunęli się w tabeli. Ale powtórzę, mało kto się spodziewał, że takie ekipy jak Wisła czy Pogoń w ogóle znajdą się w czołowej ósemce. Wystarczy spojrzeć, gdzie obecnie jest Śląsk, który w ostatnich sezonach walczył o podium, a teraz musi się szykować do walki o utrzymanie.
Jak wynika z notowań firmy bukmacherskiej Fortuna, Lech nie powinien mieć kłopotów z odniesieniem zwycięstwa. Zgadza się pan z taką opinią?
Lech jest faworytem tego meczu. Zwłaszcza, że w już mocno osłabionej Wiśle wypadł jeszcze Arek Głowacki, który znaczy bardzo wiele dla krakowskiego zespołu. Ciężko będzie go komukolwiek zastąpić. Jego brak to dla "Białej Gwiazdy" duży problem, a dla Lecha dodatkowa przewaga. "Kolejorz" wie, o co gra, a dodatkowo będzie mógł liczyć na wsparcie publiki, która powinna się licznie stawić na tym spotkaniu. Nie ukrywam, że liczę na zwycięstwo Lecha, choć pamiętam też o tym, że te mecze z Wisłą były zwykle bardzo ciężkie.
Ta dwutygodniowa przerwa przyda się Lechowi czy jednak, mimo wszystko, trochę szkoda, że wypadła ona akurat wtedy, kiedy zespół prezentował się bardzo przyzwoicie?
Nie ma co gdybać. Jak będziemy tak dalej do tego podchodzić, to zaraz okaże się, że jeden zespół chce grać, inny będzie chciał odpocząć, kolejny wyleczyć kontuzje, a jeszcze następny powie, że jest Wielkanoc i on nie będzie teraz grał, bo to jest czas dla rodziny. Jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi, dopiero boisko zweryfikuje w maju, komu ta pauza była na rękę. Na pewno powinna pomóc Górnikowi Zabrze, bo trener Warzycha potrzebuje przede wszystkim czasu, aby dać sobie radę z tym, co tam zastał. W przypadku Lecha wcale nie jest powiedziane, że dłuższy odpoczynek od ligowego grania źle wpłynie na jego dyspozycję. Wręcz przeciwnie, może się okazać, że teraz zobaczymy "Kolejorza" jeszcze mocniejszego niż ostatnio. Tego mu życzę, bo ten zespół naprawdę stać na to, aby na tle polskiej ligi prezentować się jeszcze lepiej.
Gdzie widzi pan zatem największe rezerwy?
Mam na myśli zwłaszcza element skuteczności i pewnej stabilizacji w formacji defensywnej. Wiem, że są kontuzje oraz kartki i cały czas trzeba łatać jakieś dziury, ale przydałoby się więcej spokoju w tyłach.
Jak ocenia pan szanse Łukasza Teodorczyka na zdobyciu tytułu króla strzelców?
Ostatnio słyszałem, że największe szanse na koronę ma Marco Paixao, bo będzie grał przeciwko zespołom z grupy spadkowej. Ale moim zdaniem to jeszcze o niczym nie świadczy. Nikt mu się tam nie położy na boisku tylko dla tego, że przyjeżdża Śląsk Wrocław. Każdy za wszelką cenę chce grać w ekstraklasie, bo doskonale wie, jakie wiążą się z tym korzyści. Zwłaszcza finansowe. Jedno nie ulega wątpliwości, czeka nas niesamowicie ciekawa rywalizacja. Co do Łukasza, największym problemem jest jego nieobliczalność. Czasem ma świetną okazję i jej nie wykorzystuje, a innym razem trafia w zupełnie niespodziewanych okolicznościach. Na razie szczęście nie opuszcza Łukasza pod bramką rywali. Marcina Robaka zresztą też.
Za plecami Legii i Lecha toczyć się będzie walka o jeszcze jedno miejsce, które będzie premiowane grą w europejskich pucharach. Kogo widzi pan na najniższym stopniu podium na finiszu?
Pogoń Szczecin gra bardzo ciekawą piłkę. Dużym wzmocnieniem tego zespołu okazało się dokooptowanie Rafała Murawskiego. Poza tym, ekipa "Portowców" gra stabilnym składem. Mało jest w nim roszad, które mogłyby wpływać na wybicie z rytmu.
Odnośnie roszad - spodziewa się pan dużych zmian w kadrze Lecha w przerwie letniej?
Niekoniecznie. Jeżeli już, to może systematycznego wprowadzania do zespołu kolejnych zawodników z zespołu młodzieżowego. Przykład 17-letniego Dawida Kownackiego, który na boisku zachowuje się tak jakby grał już w ekstraklasie od kilku lat, pokazuje, że warto iść w tym kierunku. Nie chcę go za bardzo chwalić, żeby nam zbyt szybko nie odfrunął, ale widać u niego bardzo duży potencjał. Byłoby dobrze, gdyby pozostał jeszcze w Lechu przez jakiś czas i dalej się spokojnie rozwijał. Może być jednak tak, iż zgłosi się po niego jakiś zagraniczny klub, położy na stole dwa miliony euro i będzie po sprawie.
W ostatnich miesiącach wielokrotnie pojawiał się temat zmiany szkoleniowca w Lechu. Przynajmniej na razie znowu wygląda jednak, że Mariusz Rumak może spać spokojnie...
Z odejściem trenera Rumaka jest jak z telenowelą - praktycznie co tydzień pojawia się nowy odcinek spekulacji na ten temat. Osobiście uważam, że ten szkoleniowiec robi w Lechu dobrą robotę, co udowadnia aktualna pozycja w tabeli. Inna sprawa, że po tym, co się wydarzyło w Legii pod koniec ubiegłego roku, żadne decyzje nie powinny już nas zaskakiwać. W polskim futbolu wszystko jest pod tym względem możliwe.
Wywiad ukazał się na łamach FourFourTwo.